Kiedy mowa jest o wyobrażeniach powtarzających się w wielu kontekstach kulturowych, nie możemy przeoczyć pewnych teorii, wprowadzonych do myśli człowieka zachodniego dzięki rozwojowi fizyki. Chyba większość z nas chociaż pobieżnie zetknęła się z opowieścią o istnieniu alternatywnych rzeczywistości, innych wymiarów znajdujących się tuż obok nas. Hipotezy są różne - wszechświatów może być nieskończenie wiele albo olbrzymia, ale ograniczona liczba; mogą w nich obowiązywać te same prawa fizyki albo zupełnie inne; najbardziej stabilne i najlepiej rozwijające się wszechświaty to te, które tworzą wiele czarnych dziur… Być może istnieje nieskończenie wiele nas, żyjących niemal tak samo lub podejmujących fundamentalnie inne decyzje i mierzących się z zupełnie inną rzeczywistością. Oczywiście szansa na naukowe udowodnienie istnienia innych wymiarów jest znikoma, jednak są astrofizycy sądzący, że teoria jest przekonująca, a przynajmniej któraś z teorii. Trudno jednak oprzeć się porównaniu ich hipotez do silnie rozpowszechnionych na świecie wierzeń, obecnych również w wielu religiach pogańskich występujących na terenie Europy przed chrystianizacją, wierzeń, według których zamieszkujemy jeden z wielu istniejących światów. Metaforycznie ideę tą przedstawia najczęściej Drzewo Światów, utrzymujące nasz “środkowy” świat, zaświaty i niebiosa w swoich korzeniach i na gałęziach. Po śmierci człowieka jego dusza wędruje do innych światów, ale możliwe jest również, przynajmniej dla niektórych, podróżowanie po nich za życia, we śnie lub szamańskim transie.
Inna interesująca teoria z dziedziny fizyki dotyczy początku i końca wszechświata. Według niej, materia tworząca kosmos od momentu wielkiego wybuchu nie wzięła się znikąd i nie zniknie po tym, jak nastąpi nieunikniony kolaps znanego nam wszechświata - koniec jednego kosmosu jest jednocześnie początkiem kolejnego, kosmosy następują po sobie w nieskończonym cyklu życia, śmierci i odrodzenia. Tak samo, jak według mitu pochodzącego z Hawajów, opowiadającego, że nasz świat powstał z gruzów poprzedniego, a jedynymi istotami, które po nim pozostały, są ośmiornice.

Ciekawym kulturowym fenomenem jest wiara w nawiedzone domy, specyficznie takie, jakie można zobaczyć w hollywoodzkich horrorach. Według różnych sondaży, od 37 do 45 procent mieszkańców USA wierzy, że domy mogą być nawiedzane przez złe duchy czy wręcz istoty demoniczne, które prześladują mieszkańców, są agresywne i wrogie. Przerażający charakter tych zjawisk może ma związek z nieprzepracowanymi morderstwami dokonywanymi podczas kolonizacji tego kraju, że aż jego obywatelom trudno wyobrazić sobie przyjaźnie usposobionego zmarłego, a może są oni zbyt daleko od ziemi swoich przodków, aby pamiętać, jak to wyglądało w przedchrześcijańskiej Europie, kiedy w gospodarstwach zamieszkiwały pomocne, opiekuńcze duchy. Różnie nazywane i opisywane w zależności od regionu, pojawiały się w folklorze od Rosji, przez Skandynawię, wszystkie kraje słowiańskie i bałtyckie, po południowe i zachodnie krańce kontynentu. Trzeba tutaj przyznać, że duchy domowe, tak jak i wiele innych nadprzyrodzonych istot znanych w przedchrześcijańskich kulturach, nie zawsze były przyjazne ludziom, często ich zachowanie zależało od tego, jak zostały wcześniej potraktowane. Nasi odlegli przodkowie mieli w ogóle z różnego rodzaju “duchami” znacznie bogatsze i wielowymiarowe relacje, niż ma to miejsce obecnie - kiedy osoby wierzące w duchy w większości się ich po prostu boją.
Skoro już mowa o budowaniu relacji z nie do końca poznanym, uniwersalnym zjawiskiem (takim jak niewyjaśnione odgłosy w domach, tylko o znacznie poważniejszych powodach i konsekwencjach), kiedy zachodnia psychologia zaczyna pracować nad jednym ze swoich słabych punktów i poszerza badania o kontekst antropologiczny i kulturowy, okazuje się, że niektóre objawy psychiatryczne mogą się słabiej lub silniej odbijać na jakości życia osoby doświadczającej ich w zależności od kultury, która ją otacza. Najwcześniej dokonano obserwacji, że osoby spełniające kryteria diagnostyczne schizofrenii, a pochodzące i zamieszkałe w Indiach, zasadniczo są w stanie lepiej radzić sobie z życiem codziennym niż te z Europy i USA. Następnie dwa niewielkie, ale bardzo interesujące badania wykazały, że osoby słyszące głosy - czyli, wybierzmy sobie, który sposób opisu bardziej nam odpowiada, doświadczające omamów słuchowych/słyszące duchy - mogą, zależnie od swojego podejścia do tego, co je spotyka, zupełnie inaczej doświadczać tego zjawiska.
W jednym z badań porównano grupy osób poddanych hospitalizacji z trzech miejscowości w Ghanie, Indiach oraz USA i zaobserwowano nie tylko znaczne różnice w charakterze głosów i poruszanych przez nie tematach, ale przede wszystkim w tym, jak słyszane głosy wpływały na dobrostan danych osób. W USA wszyscy opisywali swoje doświadczenia w kategoriach klinicznych, odbierali głosy jako błędne funkcjonowanie ich własnych umysłów, a także coś ingerującego agresywnie w ich osobistą przestrzeń; wszyscy mieli negatywne doświadczenia z głosami, a one same były natrętne, groźne, często podpowiadające, żeby skrzywdzić innych lub siebie. Tymczasem w grupach z Indii i Ghany, bliższych kulturom rdzennym, tradycyjnym, niż naszej kulturze, znajdowały się (w Ghanie nawet przeważały) osoby mające pozytywne doświadczenia z głosami. Rzadziej używały one terminów klinicznych, a także opisywały głosy jako należące do znanych im ludzi, na przykład członków rodziny, bóstw lub innych istot. Choć wiele z nich słyszało głosy “złe”, to słyszeli też dobre, które w większości były potężniejsze i ważniejsze od tych pierwszych. Badani z Ghany i Indii bardzo często mieli relacje z głosami, nawet z tymi, których nie lubiły; nie czuli też potrzeby, żeby je kontrolować, tak jak nie ma się wpływu na to, co mówi nasz standardowy, zupełnie ludzki rozmówca. Choć na te wyniki złożyło się z pewnością bardzo wiele czynników, szczególną rolę w zupełnie innym odbiorze tego samego zjawiska mogą odgrywać cechujący naszą kulturę paniczny strach przez niezbadanym, nieracjonalnym, nadprzyrodzonym oraz bardzo skrajny indywidualizm, przeciwstawiony obecnej w rdzennych kulturach wspólnotowości i mitologii nastawionej na oswajanie nieznanego.
Jednak pozytywne doświadczenia ze słyszeniem głosów zdarzają się również w naszym kręgu kulturowym. Badacze z Cambridge zebrali grupę osób zajmujących się jasnowidzeniem i kontaktowaniem ze zmarłymi; zweryfikowali, na ile było to możliwe, prawdziwość ich doznań (to znaczy, czy rzeczywiście doświadczają omamów słuchowych/słyszą duchy, czy to raczej część przedstawienia); należy podkreślić, że członkowie tej grupy nie spełniali innych kryteriów diagnostycznych schizofrenii czy podobnie poważnych stanów. Większość badanych zaczęła słyszeć głosy w dzieciństwie i potrafiła stworzyć z nimi relację, która nie była zagrażająca i nie wpływała na ich codzienne funkcjonowanie. Psychologowie przyglądają się tego typu przypadkom w nadziei, że pomoże to stworzyć lepsze metody terapeutyczne dla osób hospitalizowanych, których doświadczenia ze słyszeniem głosów są zdecydowanie negatywne.
Doświadczanie mistyki, niezrozumiałych, nadprzyrodzonych zjawisk, poczucie istnienia i bliskości świata duchowego, potrzeba opisywania i poznawania tego, co nieznane, wydają się być uniwersalne dla człowieka, niezależnie od kultury, w której żyje, zmieniającej się filozofii, mitologii, stylu życia. A jednak właśnie od kultury zależy, jak najprawdopodobniej dane zjawiska zinterpretujemy, kiedy sami ich doświadczymy. Więc choć nie namawiam nikogo, by zaczął wierzyć w krasnoludki, sądzę, że warto zastanowić się nad tym, jakie elementy kultury kształtują nasze postrzeganie nieznanego, nadprzyrodzonego, niezrozumiałego - i czy przypadkiem pewne marginalizowane w otaczającym nas systemie wierzenia i rytuały nie stanowią zdrowszego, bardziej zrównoważonego sposobu na radzenie sobie z tymi zjawiskami. Pomimo, że nie wiemy i być może nigdy nie będziemy w stanie dowiedzieć się, czy bóg, dusza, istoty i zjawiska niematerialne, wszystko, co należy do sfery mistycznej i mitycznej, sfery nadprzyrodzonej, są elementem naszej naturalnej psychiki czy efektem konceptualizacji, nadania kształtu istniejącym zjawiskom, które postrzegamy w specyficzny sposób, a może obiektywnie obecną w świecie siłą przyrody; niezależnie od tego, czy należą one do świata zewnętrznego, czy “jedynie” do naszego umysłu; warto te zjawiska poznawać, oswajać, opisywać w sposób, który pozwoli nam rozwijać się i egzystować w równowadze i bez lęku.