W przyrodzie każda istota jest wolna, co jednak nie znaczy, że całkowicie niezależna od ekosystemu, w którym się znajdzie. Niewola i samowystarczalność jednostki to ludzkie koncepcje, uzupełniające się i nie tak sprzeczne, jak mogłoby się wydawać.
Wolność jako stan naturalny
Porzućmy na chwilę sferę ustrukturyzowanej filozofii i uwarunkowanych kulturowo definicji, aby spróbować zbliżyć się do tego, co może stanowić esencję wolności, złożone odczucia, możliwości, idee, które poprzedzały utworzenie samego słowa.
Są pewne rzeczy, od których istoty ożywione nigdy nie będą wolne. Nasza konstrukcja wymusza pewne działania - pragniemy żyć i rozwijać się, a do tego potrzebujemy czystej wody i powietrza, światła słońca, regularnie dostarczanego pokarmu, snu i poczucia bezpieczeństwa. Dodatkowo ludzie, tak jak i inne zwierzęta społeczne, najlepiej funkcjonują w sieci złożonych relacji w obrębie plemienia, wspólnoty, której członkowie mogą służyć sobie nawzajem pomocą, dzielić się wiedzą i zasobami, budować więzi przyjacielskie i romantyczne. Jesteśmy zależni od warunków otaczającego nas środowiska, bo to właśnie obfitość zdrowych, różnorodnych populacji roślin, grzybów, zwierząt, mikroorganizmów (wyewoluowaliśmy na planecie porośniętej lasem i pokrytej wodą, zamieszkanej przez miliardy innych, dzikich istot - i tylko na takiej planecie jesteśmy w stanie na dłuższą metę żyć w dobrych, zdrowych warunkach) zapewnia nam dostęp do odpowiednich dla nas pokarmów i naturalnych lekarstw, pozwala nam znaleźć lub zbudować schronienie, tworzyć ubrania, przedmioty codziennego użytku, sztukę… Jesteśmy fragmentem całości, więc to, co się z nią dzieje, wpływa i na nas.
Więc istotą wolności nie może być całkowita niezależność, nawet od własnych psychicznych i fizycznych potrzeb, odrębność od środowiska i wspólnoty, przypisywana niekiedy bogom i aniołom odcięta od materii egzystencja. Ta koncepcja nie mogła być czymś znanym naszym odległym przodkom, słuchającym jeszcze przede wszystkim intuicji, duszy, a nie rozbudowanego ego.
Jeśli wolność jest stanem naturalnym, jako pojęcie musiała pojawić się dopiero w zetknięciu z opresją, a ta jest szczególnym społecznym wynalazkiem (obecnym nie tylko w naszych społecznościach, niektóre mrówki trzymają niewolników; ale nie odbiegajmy od tematu). Opresja dotyka pewnych grup w każdym społeczeństwie zorganizowanym hierarchicznie, i przybiera formy bardzo różnorodne, od pracy niewolniczej po systemową przemoc seksualną, od spisanych umów prawnych po sztywne, nastawione na kontrolę normy społeczne i religijne. Wolność oznacza więc przede wszystkim możliwość decydowania o sobie, o tym, czym się zajmuje i gdzie przebywa, możliwość zaspokajania swoich podstawowych potrzeb według własnego uznania, ekspresję niepodyktowaną przez społeczne oczekiwania, ale przez to, kim jesteśmy, wzięcie odpowiedzialności za własne życie i za to, jaką rolę pełnimy we wspólnocie, rolę, która nie jest podyktowana w pierwszej kolejności przez naszą przynależność do konkretnej kasty, płci, grupy wiekowej, etc., ale naszymi możliwościami i uzdolnieniami.
Wolność a niezależność
Ponieważ żyjemy w hierarchicznym systemie społecznym, wolność jest w naszej kulturze albo zjednywana ze skrajną niezależnością, albo demonizowana, zrównywana z chaosem, bezprawiem i okrucieństwem.
Bez wątpienia tak właśnie wygląda w wyobraźni osób, które mylą osobistą wolność z ograniczaniem wolności innych, którzy nigdy nie musieli nawiązywać prawdziwej i szczerej relacji z samymi sobą, społecznością i całym ekosystemem, polegając jedynie na sztucznych systemach zaspokajających ich podstawowe potrzeby. Wyobrażenie wolności jako stanu niezależności od środowiska, zwierząt i bliskich wiąże się z idealizowaniem obrazu życia członka elity, który nie wykonuje żadnych czynności związanych z codziennym przetrwaniem, a także nie musi tworzyć relacji opartych na przyjaźni (które widziane są i tak jako transakcyjne, a przecież ta osoba już niczego nie potrzebuje od innych) - jest to oczywiście niezależność absolutnie fałszywa, ponieważ na taki styl życia choćby jednej osoby pracują setki, jeśli nie tysiące innych. Aby jednostka mogła być “samowystarczalna”, a nie zamierza zbierać, hodować i przyrządzać własnego jedzenia, przygotowywać schronienia czy strojów, siłą rzeczy musi wykorzystywać pracę innych.
Z drugiej strony, kultura przedstawia nam wolność (na przykład w wypadku rozluźnienia struktur państwowych albo niektórych opresyjnych norm społecznych) jako coś, co dopuszcza zachowania krzywdzące innych, jako domenę przestępców i psychopatów. Tylko że wolność nie oznacza odcięcia się od wszystkiego i postawienia ponad naturalnymi i społecznymi prawami, oznacza, że możemy podejmować własne decyzje świadomi tych praw; możliwość decydowania o sobie wobec wiedzy o swoich potrzebach i połączeniach z ekosystemem i wspólnotą. A to, że jedne niewłaściwe zachowania, jak wykorzystywanie pracy tysięcy osób dla własnego przesyconego “dobrobytu” są w naszym systemie nagradzane, podczas gdy inne karane i piętnowane, również nie świadczy na jego korzyść.
Lęk jako narzędzie opresyjnego systemu
Skoro wolność jest naturalna, aby zniewolić innych, najpierw trzeba stworzyć warunki zagrożenia lub potrzeby, której spełnienie może zapewnić jedynie uległość systemowi. Służące temu strategie i narzędzia są bardzo liczne i starannie dopasowane do różnych grup społecznych. Teraz zajmiemy się tylko jednym z nich - lękiem, szczególnie przed zjawiskami przyrody, nieznanym i wolnością właśnie.
Strach w obliczu nieznanego i nowych dla nas elementów przyrody jest do pewnego stopnia reakcją naturalną (choć warto zauważyć, że małe dzieci dopiero w procesie socjalizacji zaczynają bać się takich rzeczy jak ciemność, określone gatunki zwierząt czy fantastyczne i supernaturalne zjawiska; wcześniej niektóre dzieci boją się nieznajomych osób - choć równie dobrze mogą sygnalizować po prostu swoje niezadowolenie spowodowane zetknięciem z nieznajomą osobą, niekoniecznie strach tak jak rozumieją go dorośli - oraz rzeczy, które każdego mogą wyprowadzić z równowagi, jak na przykład głośne, niespodziewane odgłosy), a w momencie, kiedy ona wystąpi, przed każdym z nas otwierają się dwie drogi, konstruktywna i destrukcyjna. Droga konstruktywna polega na poznaniu obiektu naszego strachu, oswojeniu go poprzez obserwacje i (ostrożnie przeprowadzone) doświadczenia, dowiedzeniu się jak najwięcej o jego cechach, zorientowaniu się, czy rzeczywiście stanowi zagrożenie, a jeżeli tak, to w jaki sposób należy zminimalizować ryzyko w razie nieuniknionej interakcji. Takie postępowanie nie tylko pozwala nam lepiej poznać otaczające nas zjawiska, w pełni uczestniczyć w życiu takim, do jakiego jesteśmy naturalnie fizycznie i psychicznie przystosowani, ale także rozwijać się jako osoby i jako członkowie społeczności, z którą możemy podzielić się obserwacjami i wnioskami lub przeciwnie, czerpać z wiedzy bardziej doświadczonych.
Droga destrukcyjna może wydawać się pociągająco prosta. Kiedy ją obierzemy, dążymy do zniszczenia obiektu wywołującego strach, do możliwie najskuteczniejszego odizolowania się od niego, albo, w najbardziej złożonych przypadkach, przejęcia nad nim kontroli, często również za pomocą strachu.
To, którą drogę wybierzemy, zależy od naszych indywidualnych cech, szczególnych okoliczności danej sytuacji, ale także, a może przede wszystkim, kształtujących naszą postawę czynników społecznych i kulturowych. Niestety, opresyjne systemy opierają się na mechanizmach regulacji wykorzystujących lęk i zaprzeczających możliwości wyboru drogi konstruktywnej, które oddziałują na wszystkich członków żyjących w nich społeczności, a przede wszystkim na osoby nieuprzywilejowane (w imperializmie oznacza to tych, którzy nie posiadają znacznego kapitału, ale ogólnie możemy mówić o osobach niemających władzy nad zasobami i innymi członkami danej społeczności).
I tak zachodnia imperialistyczna kultura uczy nas, że na środowisko naturalne powinniśmy reagować destrukcyjnie, natomiast na nowości technologiczne, których długofalowych skutków użytkowania nie znamy - konstruktywnie. Znaczna ilość opowieści i narracji, z którymi stykamy się od dziecka, nastawiona jest na wywołanie w nas lęku przed dziką naturą, przed lasem, w którym można się zgubić, drapieżnymi i jadowitymi zwierzętami, ciemnością, seksualnością, ludźmi, którzy nie poddają się społecznym normom, obyczajami i religiami różniącymi się od naszych, a szczególnie tymi podkreślających przynależność nas samych do dzikiej natury. Wmawia się nam, że nie poradzilibyśmy sobie, żyjąc poza opresyjną społecznością, ponieważ cała przyroda jest wobec nas wroga i niemożliwe jest poskromienie jej bez agresywnych, systemowych działań.
Dlaczego imperialiści nienawidzą koczowników?
Zaczynając od Romów i celtyckich Wędrowców, a kończąc na rdzennych mieszkańcach Australii - niemal w każdym zakątku świata, który znalazł się pod panowaniem lub silnym wpływem zachodniego imperializmu, członkowie społeczności tradycyjnie koczowniczych oraz półkoczowniczych mierzyli się (i nadal mierzą) z wszelkiego rodzaju prześladowaniami, a przede wszystkim są zmuszani i nakłaniani do porzucenia swojego stylu życia.
Choć nie ma niczego złego w życiu osadnika, przesadne przywiązanie do jednego miejsca nie tylko - prawdopodobnie - nie leży w naszej naturze, ale także może prowadzić do poważnych problemów. Szczególnie, jeżeli jest ono narzucone, tak jak w przypadku pańszczyzny, sprowadzającej się do tego, że pod groźbą śmierci chłopi zobowiązani są produkować o wiele więcej pokarmów, niż sami potrzebują, aby wykarmić tych samych ludzi, którzy za groźbę odpowiadają, oraz ich żołnierzy i służbę. Z ekologicznego i ekonomicznego punktu widzenia takie postępowanie prowadzi do rozwinięcia zupełnie niezrównoważonych sposobów hodowli roślin i zwierząt, jakie obserwujemy również obecnie; z socjologicznego, powoduje silną niechęć zarówno elit, jak i nie mających dobrego wyjścia z opresyjnej sytuacji rolników wobec nieokreślonych, nieosiadłych grup ludzi, samym swoim wolnym stylem życia odmawiających zajęcia zdefiniowanego miejsca w hierarchicznym systemie społecznym. Osoby, które stale się przemieszczają, często mówią własnym językiem i mają odrębne wzorce kulturowe, nie dają się łatwo spisać, przyporządkować i podporządkować; nie czują też wewnętrznej konieczności przyjęcia narzuconych z zewnątrz praw, ponieważ potrafią żyć w sposób niewiążący ich z konkretną miejscem.
Pomimo poczucia wyższości w stosunku do przedstawicieli każdej obcej kultury, europejscy kolonizatorzy potrafili utrzymywać kontakty na mniej więcej równych prawach z przedstawicielami elit w społecznościach zorganizowanych w podobny sposób, jak ich własne, takich jak Chiny czy Imperium Osmańskie, natomiast każde zetknięcie z zazwyczaj bardziej egalitarnymi, związanymi z przyrodą, żyjącymi według zupełnie innych zasad - wolnymi ludami, wiąże się z próbami całkowitego zniszczenia ich kultury. Kultury tak odmienne od imperialistycznych spotykają się z przesadną agresją ze strony tych drugich, ponieważ stanowią żywy przykład, że inne społeczeństwa, inny styl życia jest całkowicie w zasięgu nas wszystkich.