W poszukiwaniu inteligentnego życia
Skąd pochodzą kosmici, jaką odgrywają rolę w historii ludzkości i co mogą mieć wspólnego z ośmiornicami?..
Mitologia UFO
Opowieści o pozaziemskich cywilizacjach, wyprawach międzygalaktycznych podróżników na naszą planetę, ich ingerencji w ludzkie życie, a nawet w historię ludzkości jako całość, stanowią jeden z najbardziej fascynujących mitów obecnych w naszej kulturze.
Według sondażu przeprowadzonego niedawno w Polsce, 7% osób deklaruje, że widziało UFO lub miało kontakt z przybyszami z innej planety, a ponad pięćdziesiąt procent sądzi, że są dowody na istnienie obcych cywilizacji. Wyniki te nie są jednak nawet zbliżone do tych ze Stanów, gdzie około stu milionów osób wierzy, że niezidentyfikowane obiekty latające to statki kosmiczne pochodzące z odległych galaktyk. Właśnie z USA pochodzi najwięcej doniesień zarówno na temat zaobserwowanych na nocnym niebie pojazdów pozaziemskiego pochodzenia, ich lądowań, jak i spotkań z członkami załogi. Choć porwania najczęściej budzą przerażenie i niepokój, są również pojedyncze osoby i całe grupy (a nawet sekty!), które komunikują się z międzygwiezdnymi podróżnikami, pogłębiając swój rozwój duchowy. Inni twierdzą, że kosmici od tysięcy lat odwiedzają Ziemię i odpowiadają za powstanie takich obiektów, jak rysunki z Nazca, widoczne w całości tylko z przestworzy, czy egipskie piramidy, a także za gwałtowny rozwój technologii w ostatnich stuleciach. Jest wiele teorii; rządy światowych mocarstw ukrywają istnienie obcych; rządy światowych mocarstw współpracują z obcymi; obcy są przyjaźnie nastawieni, a może planują skolonizować naszą planetę z podobnym okrucieństwem, z jakim sami to robimy.
Astrobiolodzy i filozofowie zajmujący się tematyką pozaziemskiego życia są raczej zgodni; wobec ogromu kosmosu i jego bogatej różnorodności, jest mało prawdopodobne, aby Ziemia była jedyną planetą, na której rozwinęło się to, co możemy nazwać przyrodą ożywioną. Oczywiście największe szanse na rozwój w surowych warunkach mają najprostsze, jednokomórkowe organizmy, jednak nie powinniśmy wykluczać, że gdzieś we wszechświecie istnieją planety z tak złożonymi i obfitymi ekosystemami jak nasza. Teoretycznie stworzenia żyjące na tych innych przyjaznych planetach również spoglądają w swoje niebo z zachwytem, ciekawością i oczekiwaniem. Może czują, myślą i snują opowieści, niemal tak jak ludzie.
Daleko idące wnioski
Tymczasem od niezidentyfikowanego obiektu do intergalaktycznego pojazdu dla obcych form życia prowadzi dość długa i raczej kręta ścieżka. Jak sama nazwa wskazuje, każdy obiekt lub zjawisko, które zostanie zaobserwowane poruszając się w powietrzu, ale nie zostanie rozpoznane ani przypisane do żadnej “zwykłej” kategorii, takiej jak ptaki, balony, naturalne wyładowania elektryczne, drony i tak dalej, automatycznie staje się właśnie niezidentyfikowanym obiektem latającym. Choć na niemożność identyfikacji mogą wpływać liczne zmienne, na przykład trzeźwość obserwatora, dokładność oraz wiarygodność urządzeń pomiarowych, ograniczona widoczność, niepełna wiedza czy nawet sama chęć zobaczenia czegoś niezwykłego, i wiele obiektów po zbadaniu okazałoby się czymś jak najbardziej ziemskim i znajomym, odczytując mity o kosmitach musimy brać pod uwagę nie obiektywne, “racjonalne” wyjaśnienia, ale same doświadczenia osób obserwujących UFO. Stykając się ze zjawiskiem sobie nieznanym, tajemniczym, nadprzyrodzonym - nieistotne, czy rzeczywiście czy tylko pozornie - większość ludzi odczuwa potrzebę ujęcia go w sensowną dla siebie narrację, potrzebę znalezienia wyjaśnienia, uporządkowania i nazwania tego, czego się doświadczyło. Jeżeli nie da się tego przyporządkować jako zjawiska powszechnie spotykanego, materialnego, “normalnego”, to sięgamy po inne wytłumaczenia.
A co z tymi z nas, którzy nigdy nie widzieli żadnego rodzaju niezidentyfikowanego obiektu fruwającego w powietrzu? Dlaczego by nie uznać, że każda opowieść o UFO i kosmitach to jedynie absurdalny wymysł? Może dlatego, że choć to konkretne wyjaśnienie nie każdemu będzie odpowiadać, to nie powinniśmy automatycznie zaprzeczać doświadczeniu, które do poszukiwania wyjaśnienia doprowadziło. Ludzie nie zaczęli nagle widywać statków kosmicznych w epoce rakiet i satelitów. Dawniej dziwne światła na niebie, poruszające się wraz z obserwatorem, rozbłyskujące nagle lub wykonujące nieoczekiwane akrobacje zostałyby sklasyfikowane jako manifestacje istot o naturze duchowej w świecie materialnym; w zależności od okoliczności i reakcji osoby, która by je dostrzegła, mogłyby to być niepokojące dusze potępionych, pomocne dusze przodków, nawet anioły, duchowi przewodnicy lub bogowie czy też znaki od którychś z nich.
Podobna zależność dotyczy opisów porwań przez kosmitów, należących do zupełnie innej kategorii doświadczeń niż sama obserwacja obiektów latających. Spośród licznych świadectw osób twierdzących, że były porwane, odwiedzane lub komunikują się z kosmitami, część to prawdopodobnie czysta fantazja, część może mieć wyjaśnienie psychologiczne (szczególnie jeśli chodzi o osoby opisujące porwanie w dzieciństwie; wyparte traumatyczne przeżycia, takie jak molestowanie, powracają u niektórych w takiej przetworzonej formie), część to przypadki uznanego przez zachodnią naukę za “rzeczywiste” zjawisko paraliżu sennego… A przede wszystkim opowieści o porwaniach mają swoje odpowiedniki w kulturze sprzed setek i tysięcy lat.
W kręgu kultury anglosaskiej, która w znacznym stopniu stworzyła podwaliny pod współczesną amerykańską popkulturę, za tajemnicze zniknięcia i podróże do innego świata odpowiadały elfy i wróżki, i tak samo jak porwania przez kosmitów, zdarzenia te mogły mieć zarówno pozytywny, jak i negatywny charakter. Osoby porwane często wracały odmienione, a opisy tego, czego doświadczyły, powtarzane i zmieniające się w zależności od wyobraźni opowiadających, stopniowo stawały się historiami znanymi nam z folkloru, przekazywanymi ku zabawie lub przestrodze. Inny przykład stanowi to, co współcześnie rozumiemy jako paraliż senny, ale możemy opisać również jako nawiedzenie przez zmorę lub innego lubiącego dręczyć swoje ofiary demona. A jeśli chodzi o osoby, które utrzymują, że komunikują się z pochodzącymi z odległych galaktyk, przyjaznymi, pomocnymi istotami, które dzielą się z nimi ezoteryczną wiedzą i wspomagają rozwój intelektualny i duchowy - oczywiście po odsianiu tych, którzy wykorzystują takie historie jako źródło zarobków czy wysokiego statusu społecznego - być może jest to po prostu współcześnie dopuszczalna, wybrana narracja, w którą ujmują one swoje doświadczenia mistyczne, tak jak niegdyś byłyby to historie o aniołach, duchach, świętych, bogach.
Za wszystkimi mitami kryją się realne zjawiska, dla których potrzebujemy nazwy, słów, aby je opisać i móc o nich opowiadać. Więc kiedy wygnaliśmy ze zbiorowej wyobraźni ludzi zachodu nadprzyrodzone istoty zamieszkujące Ziemię, nie wygnaliśmy przecież samych zjawisk, których wyjaśnienie stanowiły; i tak rolę duchów przewodników, demonów i elfów przejęli mieszkańcy innych planet, znacznie cieplej przyjmowani w kulturze gloryfikującej naukę oraz niekontrolowany rozwój technologiczny.
Sami we wszechświecie?
Choć założenie, że na większej ilości planet powstało to, co rozumiemy jako świadome życie, jest jak najbardziej logiczne, i teoretycznie nie można wykluczyć, że mogłoby dojść do naszego z nim spotkania, zaskakujące jest dla mnie przekonanie, które zdają się żywić wszyscy zwolennicy teorii o przybyszach z kosmosu - że nie tylko rozpoznalibyśmy w stworzeniach pochodzących z innej planety inteligentne istoty, ale do tego potrafilibyśmy się z nimi porozumieć. Nie chodzi tu już nawet o to, czy hipotetyczni kosmici mieliby przyjazne czy wrogie zamiary, ale o sam akt komunikacji, o samo dostrzeżenie w sobie nawzajem istot, z którymi można nawiązać “ludzką” relację.
Nie rozpoznalibyśmy inteligentnego życia, nawet gdyby ktoś podał nam je na talerzu. Dosłownie, pomimo rozpowszechnionej wśród naszych animistycznych przodków wiedzy o tym, że każde żywe stworzenie, czy to drzewo, ptak czy człowiek, posiada świadomość, oraz coraz mniej nieśmiałych głosów biologów sprzeciwiających się przestarzałym poglądom na wyjątkowość życia wewnętrznego i inteligencji ludzi, w świadomości masowej wciąż dominuje postawa antropocentryczna, pozwalająca nam na pozornie bezkarne traktowanie wszystkich elementów przyrody jak nieożywionego zasobu, przeznaczonego do nieograniczonej konsumpcji. W kulturze zachodniej przeważa postrzeganie (obiektywnie szkodliwej dla zdrowia) diety bogatej w mięso i inne produkty odzwierzęce jako zdrowej i najbardziej pożądanej, co obecnie oznacza przemysłową hodowlę zwierząt, masowe połowy oraz inne niezrównoważone praktyki - a także spożywanie mięsa bez żadnej refleksji, szacunku i świadomości, że inna istota straciła życie dla zaspokojenia naszego apetytu, które byłyby jak najbardziej na miejscu. Zresztą nasz stosunek do zwierząt znajduje swoje odbicie w tych opowieściach o kosmitach, w których obcy naukowcy porywają nas jako króliki doświadczalne, poddają dziwacznym, bolesnym procedurom bez naszej zgody i wiedzy o tym, co te zabiegi mają na celu, w których łapią nas i dręczą - wykorzystują swoją przewagę, żeby robić z innymi czującymi istotami, co tylko zechcą.
Nie jesteśmy sami we wszechświecie już choćby dlatego, że nie jesteśmy sami na świecie - a jednak zdecydowaliśmy się odciąć od innych żyjących istot, uznając je za gorsze, podrzędne wobec przedstawicieli naszego gatunku. A skoro tak wielu z nas nie dostrzega czujących, zasługujących na szacunek i wolność istot w stworzeniach tak nam bliskich (pod względem fizjologicznym, genetycznym, behawioralnym) jak krowy, świnie, wilki, delfiny, małpy, wrony, kury, a nawet wyposażone przez hojną naturę w trzy serca i dziewięć mózgów ośmiornice, dlaczego sądzimy, że rozpoznamy jako podobną do nas tak obcą formę życia, jaką byłyby stworzenia z innych planet? Stworzenia, które ewoluowały w zupełnie innych warunkach i mogą różnić się od nas nawet na podstawowym, komórkowym poziomie, nie mówiąc nawet o funkcjonowaniu, wyglądzie i sposobach komunikacji. Jeśli przybysze z odległej galaktyki odwiedzą kiedyś Ziemię, a potem w ogóle uda im się znaleźć wśród jej licznych mieszkańców takich, z którymi będą w stanie się porozumieć, równie dobrze może się okazać, że będą to mrówki. Albo drzewa. Głębinowe gatunki bezkręgowców. Grzybnia. Pszczoły. Nietoperze. Być może żaby. Nie ma powodu, aby sądzić, że będą to akurat ludzie, innego niż nasza własna pycha i nadzieja. A i tu potrzebujemy założenia, że potencjalnie odwiedzający nas kosmici nie będą jeszcze zupełnie inną, niewyobrażalną formą życia.
Ignorujemy inteligentne, świadome i czujące istoty, które żyją tuż obok nas, nie rozpoznajemy w nich stworzeń, które stoją z nami na równi pod względem przyrodzonych praw i roli w przyrodzie, nie próbujemy czerpać wiedzy z obserwacji ich różnorodnych i niezwykłych cech i zachowań, nie dostrzegamy złożoności ich zwyczajów i wzajemnych relacji. Dlaczego więc patrzymy w niebo, poszukując śladów rozwiniętej cywilizacji? Dlaczego opowiadamy sobie o kosmicznych wędrowcach, którzy dzielą się z ludźmi swoimi wynalazkami, wiedzą i mądrością?
W mitach o obcych przybywających na naszą planetę nie chodzi o poszukiwanie inteligencji czy rozwiniętych form życia; szukamy potwierdzenia, że zmierzamy właściwą ścieżką, cywilizacji, która byłaby jednocześnie zbudowana na tych samych podstawach, co nasza, i byłaby przykładem społeczności kwitnącej i oświeconej. W pewnym sensie niektórym kosmitom bliżej jest do rzymskich bogów niż do fizycznie i biologicznie prawdopodobnych istot pochodzących z innej planety, stanowią ulepszoną, “wyższą” wersję nas samych, zdolną do równej mądrości i równego okrucieństwa. Główna różnica jest taka, że centralny element tych mitów stanowi wykorzystująca olbrzymie, nieekonomiczne ilości energii technologia - jesteśmy do tego stopnia zadufani we współczesnym wyobrażeniu nauki i techniki, że bardziej wyobrażalne staje się dla niektórych z nas, że piramidy zbudowali kosmici, niż że zrobili to nasi przecież nie aż tak odlegli przodkowie z pomocą dawno wyschniętej odnogi Nilu. Przybysze z innej planety są współczesnym wyjaśnieniem tych elementów ludzkiego doświadczenia, które wymykają się materialności i mierzalności świata, odpowiadają na jakąś głęboką potrzebę ludzkiej psychiki, potrzebę doznania, wyjaśnienia i podziwiania tego, co nadprzyrodzone, mistyczne, boskie - a jednocześnie wyniesienia tego, co ludzkie, do sfery sakralnej.