Dlaczego nie jestem techno-optymistą
postęp technologiczny *nie* równa się rozwojowi danej społeczności
Narzędzia i techniki wykonywania codziennych czynności zmieniały i rozwijały się przez tysiące lat, abyśmy mogli zaoszczędzić czas i osiągać jak najlepsze rezultaty naszych działań w zmieniających się warunkach. Inaczej, pomimo powoływania się na dokładnie te same cele, sprawy mają się z technologią epoki industrializacji.
Potrzeba matką wynalazków?
Wyobraźmy sobie gotowanie na ognisku, z wykorzystaniem rozgrzanych, płaskich kamieni. Metoda wspaniała, ale nie nadająca się do przyrządzanie składników, które podczas obróbki termicznej puszczają dużo soku - więc zaczęto wykonywać odporne na działanie ognia naczynia, umożliwiając przygotowywanie różnego rodzaju zup i potrawek czy ugotowanie czegoś w wodzie.
Kiedy zaczęliśmy wędrować w rejony, gdzie było zbyt zimno dla naszych pozbawionych futra ciał, pojawiły się ubrania pełniące inną, niż ozdobna, rolę. Plecione, dziergane, tkane i szyte z kawałków skóry, musiały już nie tylko przekazywać informacje na temat noszącej je osoby, ale również być praktyczne. Od tego ostatniego aspektu - praktyczności - ubrania w naszej kulturze się w końcu oderwały, szczególnie te przeznaczone do noszenia przez członków klas wyższych.
Społeczności zamieszkujące lasy Amazonii, prowadzące półkoczowniczy tryb życia, rozwinęły na przestrzeni setek lat zrównoważone i wydajne metody użyźniania ziemi i hodowli roślin jadalnych i użytkowych w formie rolnictwa leśnego. Technika uprawy jest nie tylko bardzo prosta i niewymagająca stałych zabiegów pielęgnacji roślin, ale również korzystna dla środowiska. Nie wiążę się również z ryzykiem wyjałowienia lub zatrucia gleby, tak że nie będzie mogła wykarmić przyszłych pokoleń, przeciwnie, gwarantuje obfitość jadalnych roślin i żyznej ziemi, także w częściach lasu nie odwiedzanych przez dłuższy czas przez człowieka.
Opracowywanie wydajnych metod na zaspokojenie życiowych potrzeb, używanie znalezionych przedmiotów i wytwarzanie nowych jako narzędzi, udoskonalanie procesów przygotowywania, produkowania i ozdabiania, kolekcjonowanie i otaczanie się przedmiotami - są czymś bardzo charakterystycznym dla naszego gatunku (choć mylimy się, uznając, że te uzdolnienia i cechy nas szczególnie wyróżniają lub wynoszą w jakiś sposób ponad inne stworzenia; podobnie ptaki mogłyby ogłosić same siebie zwieńczeniem ewolucji na podstawie swoich niezwykłych możliwości opanowania przestworzy; antropocentryzm1 jest wyborem ideologicznym, nie biologicznym faktem). Logicznym wydaje się założenie, że wymierne zwiększenie wydajności i coraz wyższy poziom skomplikowania narzędzi przekładają się bezpośrednio na ogólną poprawę warunków życia, a jednak jest ono boleśnie nieprawdziwe. Choć historia usiłuje nauczyć nas tego raz za razem, kultura materializmu i innowacji sprawia, że przymykamy oczy na każdą z tych prób.
Zadajmy sobie na przykład pytanie - czy wynalazki epoki rewolucji przemysłowej, takie jak maszyna tkacka, miały na celu oraz rzeczywiście poprawiły warunki pracy osób zajmujących się danym rzemiosłem, a także jakość i dostępność produktów? A może umożliwiły tylko szybszy i większy dochód fabrykantom i ich akcjonariuszom?
Czy możliwość szybkiego podróżowania, porozumiewania się na odległość oraz stały dostęp do informacji na dowolny temat rzeczywiście zwiększyły poziom porozumienia między narodami, zapobiegły konfliktom zbrojnym (jak niektórzy przewidywali tuż przed wybuchem I wojny światowej) i doprowadziły do masowego oświecenia ludzkości? Biorąc pod uwagę, że podczas całego XX i XXI wieku nie było nawet jednego dnia, w którym w jakiejś części świata nie miałby miejsca konflikt zbrojny, a internet nie tylko zamiast wiedzy dostarcza przede wszystkim rozrywki, ale również służy do prowadzenia szokującej ilości działań nielegalnych, moralnie wątpliwych i po prostu głupich, odpowiedź nasuwa się sama.
Przykład - przemysł modowy
Jeśli chcemy rozpatrywać konkretne ludzkie działania mające na celu wykonywanie przedmiotów pod kątem filozoficznym, ekologicznym i gospodarczym, musimy przyjrzeć się nie tylko wymiernym efektom i głośnym deklaracjom (którymi najłatwiej jest manipulować), ale także intencji stojącej za podjęciem się tych działań oraz ich efektom ubocznym.
Kiedy rodzic szyje ubrania dla swojego dziecka, zadba o ich odpowiednią jakość, dopasowanie i zdobienia - produktem tego działania są oczywiście ubrania. Kiedy jedna osoba we wiosce wykonuje wyjątkowo piękne hafty, nie tylko dla siebie, ale też dla innych, produktem są ponownie ubrania, a osoby obdarowane odwdzięczają się, dzieląc tym, w czym z kolei one są utalentowane.
Kiedy pojawia się zawód szwaczki, krawcowej, modysty, stroje nadal są dopasowane do figury klientów, materiały i fason do ich upodobań; osoba zajmująca się szyciem otrzymuje wynagrodzenie finansowe, ale produktem nadal jest ubranie wysokiej jakości, które może być noszone przez lata. Kiedy ubrania są szyte masowo w częściowo zmechanizowanej fabryce, a klienci są zachęcania do zmian w garderobie co najmniej co kwartał, o jakości materiałów i dopasowaniu do sylwetki właściwie nie może być mowy; końcowym produktem przemysłu modowego przestaje być ubranie, a stają się nim pieniądze - fabryka dosłownie produkuje pieniądze dla właścicieli i udziałowców.
Ponieważ priorytetem dużych marek modowych jest dochód, nie jakość wykonywanych ubrań, wykorzystują one najtańsze materiały, co obecnie oznacza sztuczne włókna wytworzone z pochodnych ropy naftowej (i jedno z największych źródeł cząsteczek mikroplastiku) - poliester, akryl, poliamid i inne. Trudno jest znaleźć w sklepach ubrania nie zawierające co najmniej domieszki sztucznych włókien, które oprócz fatalnego wpływu na środowisko, znacznie obniżają komfort noszenia. Zasadniczo, sztuczne materiały słabo przepuszczają powietrze i nie odprowadzają potu, co może prowadzić do przegrzania i podrażnień skóry, nie tylko u osób ze skłonnościami do tego rodzaju dolegliwości. Najtańszych dostępnych środków używa się również do obróbki tkanin i utrzymywania ubrań i magazynów w czystości.
Kolejną kwestią, na którą należy zwrócić uwagę, są wynagrodzenia i warunki zatrudnienia pracowników. Chociaż fabryki odzieżowe dużych marek są w pewnym stopniu zmechanizowane, nadal potrzebują bardzo wielu pracowników - pracowników, którzy dla konsumentów są praktycznie niewidzialni, ponieważ po wprowadzeniu konkretnych praw chroniących robotników w krajach europejskich, podstawowa produkcja przeniosła się po prostu tam, gdzie lokalne rządy przymykają oko na wykorzystywanie osób z niższych warstw społecznych, w tym dzieci. To, że obsługa maszyn wymaga niższych kwalifikacji, niż to miało miejsce w przypadku szycia ręcznego, jest wykorzystywane jako uzasadnienie niskich (często głodowych) płac. Jednocześnie, duże marki modowe generują olbrzymie dochody, które byłyby więcej niż wystarczające, aby zapewnić przyzwoite pensje wszystkim pracownikom.
Przed rozwojem przemysłowej produkcji tkanin i ubrań (w społecznościach, które nie wykorzystywały pracy niewolników, co wyklucza starożytny Rzym, ale także Stany Zjednoczone), były one wykonywane w zrównoważony sposób - z użyciem łatwo dostępnych, a więc naturalnego pochodzenia i zasadniczo neutralnych dla środowiska materiałów, w ilości, która rzeczywiście odpowiadała potrzebom. Nie mówiąc już o możliwości dopasowania i naprawy, jakości wykonania oraz oryginalności.
Te same zależności i “model biznesowy” można zaobserwować w każdej dziedzinie gospodarki, która przynosi znaczne zyski; rolnictwo, przemysł wydobywczy, przemysł chemiczny i farmaceutyczny, żeby wymienić tylko kilka. Mechanizacja, wykorzystywanie nieznanych wcześniej substancji chemicznych, nadużywanie możliwości szybkiego transportu, aby obejść prawa pracownicze - to tylko kilka problemów współczesnych metod produkcji, które wpływają jednocześnie na degradację środowiska naturalnego i sprawiają, że jakość tego, co zostaje wyprodukowane, systematycznie spada. A rozwój technologii i wiara w innowację są z tymi zjawiskami nierozerwalnie połączone.
Czym jest solucjonizm?
Termin “solucjonizm” oznacza przekonanie, jakoby wszystkie problemy ludzkości mogły zostać rozwiązane dzięki wykorzystaniu zaawansowanych technologicznie narzędzi, odpowiedniej mocy obliczeniowej oraz rozwiniętej sztucznej inteligencji. Podobnie jak wiele innych mitów obecnych we współczesnej imperialistycznej kulturze, nie jest on oparty na bezstronnej obserwacji rzeczywistości, ale na założeniach znajdujących się w innych mitach - że człowiek może “zapanować” nad przyrodą, a wręcz jest do tego uprawniony; że codzienne prace są czymś niegodnym, niepotrzebnym, niższym, co tylko przeszkadza nam w życiu, a ideałem, do którego powinniśmy dążyć, jest styl życia najwyższych klas społecznych; że ludzka natura jest zepsuta i potrzebujemy nad sobą siły wyższej, abyśmy mogli postępować moralnie; że śmierć, niewygody, smutek i żałoba są błędami, problemami, które należy rozwiązać, a nie nieodłączną częścią życia. Ten sam mechanizm wykorzystują również zinstytucjonalizowane religie2, wprowadzając postać boga, który w nieokreślonej przyszłości wybawi ludzkość od wszelkiego zła, nie zważając na to, że większość “zła” nie pochodzi z zewnątrz, ale od samych ludzi, kreujących społeczne systemy oparte na wyzysku i nierówności (często całkowicie wbrew faktycznym zasadom danej religii). Solucjonizm jest przesądem epoki gwałtownego rozwoju technologicznego, w której znajdujemy się od kilku wieków, ale maskuje swoją naturę bardzo skutecznie, odwracając uwagę od rzeczywistych, najprostszych rozwiązań.
Nieefektywność solucjonizmu można łatwo zaobserwować przy próbach stosowania zaawansowanej technologii do naprawiania szkód, które działania ludzi - przede wszystkim te związane właśnie z zaawansowaną technologią - spowodowały w przyrodzie. Po co komukolwiek symulujące pszczoły roboty-zapylacze, zrobione z metali, które trzeba wydobyć w kopalniach i szkodliwych dla środowiska na każdym etapie swojego istnienia tworzyw sztucznych, na które trzeba by wyłożyć ogromne kwoty, aby zrobiły jakąkolwiek różnicę, i wymagają stałego doglądania przez człowieka, skoro wystarczy, używając nieporównanie mniejszego budżetu i nie wykorzystując praktycznie żadnych zasobów, zadbać o dobrostan dzikich pszczół i innych owadów zapylających, które i tak są nieporównanie bardzie wydajne od robotów, stwarzając im dogodne miejsca do życia i ograniczając użycie chemicznych środków owadobójczych? A każdy, kto próbuje zbudować urządzenie, które będzie wyłapywało dwutlenek węgla i zanieczyszczenia z powietrza, powinien wyjrzeć przez okno i pomyśleć przez chwilę o wszystkich miejscach w okolicy idealnych, żeby posadzić tam drzewa.
CDN.
antropocentryzm - niemal religijna wiara w wyniesioną pozycję człowieka pośród innych stworzeń, jego niezwykłe przywileje i wyraźną odrębność od świata przyrody, stanowiąca pierwszy krok do elitaryzmu i tworzenia nieistniejących podziałów również w obrębie ludzkich społeczności, otwierająca furtkę do nadmiernej eksploatacji zasobów naturalnych, zwierząt i ludzi, którzy nie zechcą dostosować się do hierarchicznego systemu; idea silnie spleciona z imperialistyczną kulturą i współodpowiedzialna za obecną dewastację środowiska naturalnego oraz zmiany klimatu (dla zainteresowanych - warto sprawdzić termin petromasculinity, zjawisko silnie związane z antropocentryzmem i patriarchatem, jeden z podstawowych problemów naszej kultury).
zinstytucjonalizowana religia - wypowiadając się o religiach, warto zawsze zaznaczyć, czy ma się na myśli kwestie indywidualnej duchowości, która może realizować się poprzez daną doktrynę religijną, czy instytucję, oficjalne struktury władzy zbudowane wokół ruchu religijnego, kiedy tylko nieodpowiednie osoby dostrzegą okazję do zmanipulowania grupy wyznawców. Mikro przykładem religii zinstytucjonalizowanej są sekty, jednak nie oznacza to, że wielkie religie unikają wpadania w te same pułapki.