Mistycyzm i zmysłowość
czyli jak imperializm popsuł naszą relację z sacrum, naturą i własną cielesnością
Anarchia zmysłowości jest zagrożeniem dla hierarchii, ekonomicznej, politycznej i społecznej.
Dzika tożsamość
Jedną rzeczą, którą szybko odkryje każdy obserwator przyrody, jest nieunikniona różnorodność. Natura jest co prawda pełna podobieństw, ale nie znosi jednolitości; jej porządek nie jest porządkiem więziennego strażnika, a porządkiem artysty, pozornie chaotycznym, rządzącym się siecią ukrytych i subtelnych powiązań. Inaczej sprawa wygląda ze społeczeństwem - choć najzdrowsze są skonstruowane tak, aby odzwierciedlały porządek świata przyrody, bardzo wiele znanych nam systemów społecznych, wliczając w to ten w którym obecnie żyjemy, ma charakter opresyjny, narzuca normy i zasady oddalające nas od natury. Nasze społeczeństwo ma obsesję na punkcie kontroli, ograniczeń i binarnych podziałów, i taki sam sposób myślenia wpaja osobom wychowującym się w jego obrębie.
Obszarem ludzkiego doświadczenia, który jednocześnie jest celem jednych z najbardziej brutalnych prób ujednolicenia i narzucenia społecznej kontroli oraz mniej lub bardziej skutecznie się tym próbom od kilku tysięcy lat opiera, jest sfera seksualności i związanych z nią tożsamości. Patriarchalny imperializm, uzbrojony w przetworzone na własny użytek chrześcijaństwo, w dużej mierze skupia się na tworzeniu dwóch klas. Mężczyzn - polityków, zarządców, ale również żołnierzy i robotników, oraz kobiety stanowiące bardziej kolejny zasób przeznaczony do męskiej konsumpcji niż klasę osób, posiadających prawa czy autonomię. Ważnym krokiem konstytuującym taki porządek społeczny było przedstawienie go jako naturalnego, właściwego, czy wręcz uświęconego, nadanego przez samego boga. Jednak, ponieważ w głębi duszy każdy rozumie, że naturalnego porządku nie trzeba by było nikomu narzucać, a nadany przez boga nie może oznaczać niczego innego niż właśnie ten nienarzucony, nagle pewne grupy ludzi samym swoim istnieniem zaczęły podważać doktrynę. Ilość żyjących obecnie na świecie osób interpłciowych, to znaczy zupełnie naturalnie posiadających genetyczne, anatomiczne i/lub hormonalne cechy sprawiające, że nie da się jednoznacznie przypisać ich do jednej z przyjętych płci, odpowiada mniej więcej liczbie mieszkańców Rosji; a dotyczy to jedynie cech fizycznych, należy jeszcze doliczyć wszystkich, którzy pod względem psychicznym identyfikują się inaczej niż ich “biologiczna płeć” sugeruje oraz osoby nieheteronormatywne, których seksualność nie daje się zamknąć w ramy ról społecznych przypisanych kobietom i mężczyznom.
W wielu kulturach, zarówno starożytnych, jak i bardziej współczesnych, istnieje podział ról społecznych z uwzględnieniem płci, jednak w społecznościach bardziej egalitarnych nie tylko jest on mniej rygorystyczny (na przykład dotyczy wykonywanych zajęć, ale nie posiadanych praw), ale również zakłada istnienie dodatkowej kategorii, opisywanej często przez pochodzących z naszej kultury badaczy i podróżników jako “trzecia płeć”, a obejmującej osoby, które nie mogą albo nie chcą być zaliczane do dwóch najliczniejszych grup. Można by długo rozpisywać się o tym, jakie są ewolucyjne i społeczne korzyści wynikające z posiadania na przykład bezdzietnych braci i sióstr, a także podawać liczne przykłady różnorodnych zachowań seksualnych występujących u innych gatunków niż ludzki (szczególnie dużo wiemy o złożonej seksualności zwierząt społecznych, trudno nie doszukiwać się tutaj powiązania), które uwiarygodniają tezę o naturalnym pochodzeniu różnic w płciowości i seksualności, ale jest to materiał tak obszerny, że w tym tekście nie będziemy się nim zajmować. Zastanówmy się natomiast nad tworzeniem we wspólnocie przestrzeni pozwalającej na bezpieczną ekspresję osobom należącym do płciowych i seksualnych mniejszości. Przeciwnicy takiego rozwiązania posługują się specyficzną argumentacją - twierdzą, że rozluźnienie norm dotyczących ról płciowych doprowadzi do rozpadu społecznego porządku, przyznając tym samym, że owe role są czymś sztucznym, skonstruowanym wbrew zasadom i rzeczywistości przyrody; podobnie jak społeczny porządek, który opiera się na podstawach tak lichych, że rozpadnie się, kiedy członkowie tej społeczności otrzymają wolność decydowania o własnych ciałach.
Nieokiełznane odczucia
Na szczęście - lub nieszczęście - mimo wszystko większości osób, które potrafią się dostosować do binarnego podziału na płeć oraz do wymogów heteronormatywnych związków, ich zmysłowość i cielesność również stanowią zagrożenie dla opresyjnej kultury, w efekcie czego są systemowo, na różne sposoby kontrolowane i tłamszone. Tłamszenie dotyczy przede wszystkim cielesności żeńskiej, choć nie wyłącznie. Patriarchalny imperializm, mający korzenie w kulturze grecko-rzymskiej, znalazł fantastyczne narzędzie propagandowe w postaci popularnej judeochrześcijańskiej religii monoteistycznej. Wystarczyło wymazać z mitologii i zapisów historycznych, które na przestrzeni kilku wieków miały stać się chrześcijańską biblią, niemal wszystkie postaci kobiece których nie dało się przedstawić jako czystej madonny, demonicznej kusicielki albo ukaranej grzesznicy, a następnie zabrać się za obsesyjne kontrolowanie żeńskich zdolności reprodukcyjnych. Aby zredukować liczbę dostępnych kobietom ról społecznych do tych, które skupiają się na mężczyźnie - żony, matki, służącej - napiętnowano samą ich wolność do decydowania o ciele i możliwość naturalnej ekspresji seksualności (idącą tak dalece, że często odbierającą kobietom, w różnych czasach i różnych miejscach na świecie dotkniętych patriarchatem, prawo do wyboru partnera według własnych kryteriów, odczuć i upodobań; a także prawo do niewybrania go w ogóle). A dla dzikich, niepokornych kobiet imperialistyczne społeczeństwo przewiduje szeroki wybór kar, od ukamieniowania, utopienia i spalenia na stosie, poprzez ostracyzm i utratę społecznego statusu, aż po wyzwiska, wulgarne zaczepki i inne “drobne” nieprzyjemności.
Choć mężczyznom patriarchat zasadniczo nie odbiera żadnych swobód (szczególnie jeśli jednocześnie mają odpowiedni status majątkowy, przedstawiciele “niższych” klas społecznych nie do końca liczą się jako pełnoprawni mężczyźni), ich seksualność jest okaleczana w inny sposób. Poprzez związane ze stereotypowym wzorem męskości wycofanie emocjonalne, uczenie chłopców, że popęd seksualny jest czymś, czego nie będą w stanie kontrolować, odebranie męskiej seksualności elementu duchowego i emocjonalnego za pomocą przedstawiania jej jako “biologicznej”1 potrzeby, która musi być zaspokojona niezależnie od okoliczności, przedstawianie wszystkich kobiet jako potencjalnych obiektów seksualnych… To wszystko, wraz ze sposobem prezentowania heteronormatywnej seksualności w tekstach kultury trafiających do masowego odbiorcy, doprowadza nie tylko do zubożenia sieci relacji interpersonalnych przeciętnego mężczyzny (ponieważ trudno zawierać przyjaźnie i współpracować zarówno z obiektami, jak i z rywalami w nieustającym wyścigu po nieistniejącą nagrodę), ale także znacząco utrudnia zbudowanie zdrowych związków z własną cielesnością oraz z ukochaną osobą. Wielu mężczyzn - niekoniecznie na poziomie świadomym - kojarzy męską, w tym swoją własną seksualność z czymś zagrażającym, inherentnie agresywnym, brudnym i niepociągającym. Skojarzenia te następnie są projektowane na kobiety, stając się jedną z przyczyn wszechobecnej w patriarchacie mizoginii. Takie traktowanie męskiej seksualności pozwala zmienić ją w narzędzie społecznej kontroli skierowane przede wszystkim przeciw kobietom, ale także po prostu przeciw wszystkim mającym czelność podważać patriarchalny ład.
Jednak co takiego jest w erotyce, że jest ona stałym celem ataków patriarchalnego, imperialistycznego systemu? Może jej wspomniana już wcześniej niejednolitość, bogactwo różnorodnych form i przejawów? Może jej naturalna ahierarchiczność, w końcu zakochanie i pociąg fizyczny znane są z przekraczania różnic klas, narodowości, pochodzenia etnicznego, religii oraz wszelkich innych? A może chodzi o tą niezwykłą właściwość głębokiego otwarcia się na Innego, przebudzenie umiejętności zmysłowego odczuwania ukazującego nam rzeczywistość nieskończenie bardziej obfitą, niż ta poznawalna za pomocą wzroku i rozumu?..
Doświadczenie mistyczne
W kulturze, która odcina nas od naszego ekosystemu i usiłuje ujarzmić naszą dziką naturę, konieczne było wyraźne rozgraniczenie sfer sacrum i profanum, duchowości i cielesności. Bóstwo musiało stać się domeną wybranych, osób wysoko postawionych w społecznej hierarchii, nie tylko dlatego, że takie podejście do sprawy znacząco ułatwia manipulowanie wiernymi, ale także po to, aby ustawić się w opozycji do animistycznych religii pogańskich, broniących świętości natury i równowagi w ludzkich relacjach z innymi jej elementami. Rozdzielenie sfery duchowej i materialnej pozwalało “odebrać” duszę roślinom, zwierzętom, lasom, rzekom… Było to działanie niezbędne dla interesów imperium, które może rosnąć i kumulować kapitał jedynie poprzez nieograniczone żadną tam równowagą wykorzystywanie zasobów naturalnych (w tym ludzi, a konkretnie ich pracy). A jednak, pomimo zbudowania bardzo wyraźnych granic, propagowania stałego umartwiania ciała, rozpowszechniania redukcjonistycznej, “naukowej” wizji świata, a także traktowania wszystkich zmysłowych przyjemności - na przykład jedzenia, muzyki i tańca - jako podejrzanych i prawdopodobnie grzesznych, doznania mistyczne nadal mogą pojawić się w odpowiednich okolicznościach u każdego z nas, korzystając z potężnego medium, jakim pozostają doznania innego rodzaju: erotyczne.2
Proponowana przez chrześcijański imperializm wizja świata opiera się na wierze w doktrynę, poznaniu wzrokowym - przez obserwację, oraz rozumowym (ale tylko w przyjętych z góry ramach, bez wyciągania wniosków niezgodnych lub niewygodnych), a także odrzuceniu wszystkich doświadczeń mogących je podważyć.3 Odcięcie człowieka od szczególnych właściwości pozostałych zmysłów, odczuwania intuicyjnego i bogatego świata wyzwalanych przez różnorodne naturalne bodźce emocji, skutkuje stępieniem jego empatii, zdolności współodczuwania i współczucia, a tym samym znacząco utrudnia nawiązanie bliskiej więzi nie tylko z innymi ludźmi, ale także z wszystkimi elementami ekosystemu. Tymczasem materia, z której jesteśmy zbudowani, łączy nas nawet z odległymi gwiazdami - a tym bardziej ze wszystkim, co występuje w obrębie naszej planety; woda, którą pijemy teraz jest tą samą, którą piły dinozaury przed milionami lat; energia, którą czerpiemy z pożywienia jest przetworzonymi przez rośliny promieniami Słońca; jesteśmy zbudowani z ziemi i kiedyś z powrotem staniemy się ziemią; powietrze przyjmowane przy każdym oddechu jest jedno dla wszystkich istot żywych. Poznanie rozumowe, choć pod pewnymi względami niezmierzone, bardzo łatwo poddaje się ograniczeniom ego i narzuconym przez nie redukcjonistycznym doktrynom - poznanie zmysłowe poprzez wspólną nam wszystkim materię nie zna granic, restrykcji ani wpajanych od dziecka schematów myślenia.
Doświadczenie mistyczne to, w uproszczeniu, odczucie obecności bóstwa. Różne religie i filozofie użyją różnych sposobów, aby o tym mówić - osobom dorastającym w otoczeniu teologii chrześcijańskiej zwykle najprościej jest się odwołać do figury “osobowego” boga, ale na przykład nirwana w nieteistycznym buddyzmie opisuje to samo zjawisko; można nazwać to poczuciem jedności z wszechświatem, z energią kosmosu czy z Ziemią; można opowiadać o dostępie, do nieświadomości kolektywnej łączącej wszystko co istnieje na świecie (jak Carl Jung i jego następcy) albo do kosmicznego rdzenia, źródła wszelkiej wiedzy i inwencji (jak na przykład Nikola Tesla). Trudno się nie zgodzić ze znakomitym filozofem religii Mirceą Eliadem4, że postrzeganie sfery sakralnej jest doświadczeniem uniwersalnym, spotykanym i opisywanym we wszystkich znanych nam kulturach, a w związku z tym stanowiącym nieodłączny, i zapewne jeden z bardziej istotnych elementów ludzkiej egzystencji.
Pomimo różnorodności opisów i zależnej od kontekstu kulturowego teologicznej i mitologicznej interpretacji zjawisk należących do sfery sacrum, najbardziej podstawowa natura doświadczeń mistycznych pozostaje niezmienna. Możliwość odczucia jedności z wszechogarniającym kosmosem, wszechobecnym bogiem czy wszechwiedzącą świadomością pojawia się, kiedy otworzymy się na poznanie tego, co niewidzialne i niezmierzalne; aby to mogło nastąpić, musimy odrzucić ideę postrzegania samego siebie jako zamkniętej jednostki, niezależnej i niepołączonej w żaden sposób z tym, co ją otacza, ideę niezgodną przede wszystkim z naszą cielesną naturą, z naszą rolą jako części złożonego ekosystemu. Właśnie dlatego doświadczenie mistyczne jest osadzone w zmysłowości, w odczuciu własnej b e z g r a n i c z n o ś c i - bycia splecionym, przenikającym się, przekształcającym, otwartym na Innego, czy to w formie drugiej istoty ludzkiej, istoty nieludzkiej, materialnej lub duchowej… A może całej grupy istnień, całego tętniącego różnorodnym życiem otoczenia, co ostatecznie prowadzi nas do samego bóstwa. Bo cóż jest bardziej Innym, a zarazem niesamowicie znajomym, niż wypełniająca sobą wszystkie światy siła, energia wprawiająca materię w ruch?
Drogę do zmysłowego i duchowego poznania możemy odnaleźć poprzez świadomie i bezpiecznie przeżywaną cielesność i seksualność. Cielesna zmysłowość rozmywa nasze granice, pokazuje, jak współodczuwanie pozwala złączyć dwie pozornie odseparowane od siebie istoty na bardzo głębokim poziomie. Na najpełniejsze doświadczenia erotyczne składają się fizyczne doznania odbierane wszystkimi zmysłami, splecione różnorodne emocje i myśli, a także ta zaprzeczająca istnieniu granic i podziałów głęboka empatia, odsłonięcie przed inną osobą dzikich, nieujarzmionych, niepodlegających ego ani zewnętrznym regulacjom części naszej psyche. Choć doznanie erotyczne nie jest równoznaczne z mistycznym, może nam ułatwić do niego dostęp. Łączą je wielowymiarowość, pozarozumowe, intuicyjne i instynktowne poznanie, które oferują, ich wewnętrzny i nieunikniony egalitaryzm, ekstaza dostępna tylko świętym i kochankom, złożony, niejednoznaczny charakter, zdolność do połączenia nas z naszą dziką naturą i tym, co nieznane, co pozostaje poza zwyczajnym, codziennym horyzontem umysłu i ciała.
“biologiczna” potrzeba trafiła do cudzysłowu, ponieważ w dialektyce zachodniej nauki określenie czegoś jako biologicznego pozostaje określeniem negatywnym, budzącym automatyczne skojarzenia z, również obciążonymi pejoratywnym znaczeniem, pierwotnym, niecywilizowanym, dzikim, zwierzęcym czy niekontrolowanym. A właśnie w piętnowaniu w ten sposób tego, co naturalne, tkwi problem.
oczywiście doświadczenia mistyczne u części osób mogą nastąpić w zupełnie innych, niezwiązanych ze sferą erotyczną, warunkach, przykładowo podczas modlitwy, medytacji, spaceru po lesie czy w wyniku nagłego olśnienia lub zażycia naturalnych substancji psychoaktywnych (która to praktyka ma długą historię w wielu społecznościach, jednak zdecydowanie przynosi więcej szkody niż pożytku jeżeli zostaje obrana z kulturowego kontekstu). Jednak w naszej kulturze, która nie wspiera rozwoju duchowego i psychicznego jednostki, są to przypadki wyjątkowe i zasadniczo niedostępne większości.
inna sprawa, że ten materializm, w połączeniu z rygoryzmem i konserwatyzmem doktryny, zaowocował w końcu spadkiem pozycji instytucji religijnych oraz liczby praktykujących wiernych w miejscach podporządkowanych temu systemowi; przymiotnik chrześcijański pozostaje w nazwie z uwagi na historyczne zasługi, takie jak ustanowienie norm społecznych, których muszą przestrzegać nie tylko wierni, ale wszyscy członkowie społeczności oraz notoryczne wspieranie kolonizatorskiej polityki.
Mircea Eliade pochodził z Rumunii, jego imię czyta się mniej więcej “Mircza”.