Przesąd oznacza, według słownikowej definicji, mocno zakorzenione, błędne przekonanie. Łączenie w związek przyczynowo-skutkowy zjawisk, które poza tym nie wydają się być w żaden sposób ze sobą związane. W zależności od kontekstu i celu, jaki pragnie osiągnąć używająca tego określenia osoba, przesąd może być przekonaniem niezgodnym z tymi powszechnie uznawanymi za prawdziwe, a może niezgodnym z dokonaniami współczesnej nauki. Stosowane też zamiennie ze słowem zabobon, obejmującym już nie tylko przekonania, ale także podejmowane pod ich wpływem działania.
Przeważająca większość osób wychowanych w naszej kulturze uważa się za zasadniczo racjonalnych, kierujących się rozumem ludzi. I nic dziwnego, skoro jest to jedna z najbardziej pozytywnie ocenianych cech, do tego jakże łatwa do osiągnięcia w porównaniu z, dajmy na to, pięknem czy sukcesem zawodowym. Jeżeli nie jest się pewnym własnych możliwości umysłowych, wystarczy trzymać się przekonań ogólnie uznawanego autorytetu i informacji przyjmowanych jako prawdziwe przez grupę, z którą się identyfikujemy. A rozum jest przecież wspaniałą rzeczą. Pozwala odróżnić człowieka wykształconego od prostaka, przywódcę od podwładnych, cywilizowanego od dzikusa. Logicznie myślącego mężczyznę od emocjonalnych kobiet i dzieci oraz kierujących się instynktem zwierząt.1 Racjonalne podejście do rzeczywistości i umiejętność zachowania chłodnego, wykalkulowanego sposobu bycia niezależnie od okoliczności mają nawet, z jakichś niezrozumiałych przyczyn, stanowić o moralnej wyższości wobec mniej opanowanych czy też obdarzonych większą kreatywnością, elastycznością i wrażliwością oponentów. Takie, a nie inne podejście do intelektu zawdzięczamy nurtowi myśli filozoficznej mającemu korzenie jeszcze w starożytnej Grecji i Rzymie, a upowszechnionemu w epoce, którą nazywamy Oświeceniem. Racjonalizm - wraz z tym wszystkim, co zostaje sklasyfikowane jako racjonalne w obrębie danego systemu społecznego - stał się jednym z czołowych narzędzi imperializmu, służących dyskredytowaniu, umniejszaniu i marginalizacji wszystkiego, co mogłoby podważyć ustalony porządek.
Określenia “przesąd” i “zabobon” były, właściwie są nadal, choć w nieco innej formie, używane do wytrzebienia wszelkich pozostałości po systemach wierzeń, praktykach religijnych, dorobku z zakresu medycyny i innych dziedzin oraz światopoglądzie rdzennych mieszkańców terenów zajmowanych przez “racjonalnych” kolonizatorów. Jest to wyraźnie widoczne na przykład w stosunku większości XIX-wiecznych Europejczyków do kultur afrykańskich, rdzennych kultur Australii i obu Ameryk, ale w mniej brutalnej formie dotyczyło również naszej własnej kultury. Oczywiście ziemie słowiańskie czy celtyckie zostały dotknięte rzymskochrześcijańską ideologią i narzucającymi ją strukturami władzy zanim jeszcze przyjęły one racjonalizm i materializm jako swoje wiodące doktryny, jednak działanie to, odbieranie znaczenia poprzez piętnowanie jako zabobonu nie ominęło kultury ludowej, przechowującej wiele elementów wierzeń i praktyk przedchrześcijańskich. Zresztą ten sam mechanizm stosowano (stosuje się?) również wobec innych grup społecznych, których głosy zechce się uciszyć. Bajania starych bab. Bujający w obłokach idealista. Histeryzujący ekolog. Głupi dzieciak… Jednak póki co odstawmy na bok kwestię społeczeństwa jako całości; przyjrzyjmy się, jak przyjmowanie rozumu za najwyższą wartość może wpływać na pojedyncze osoby.
Punkt wyjścia dla sytuacji, o której mówimy, stanowi wydzielenie jednego elementu i jego możliwości poznawczych z psychofizycznej całości, jaką jest każdy z nas, oderwanie go od pozostałych, usilne przedstawianie jako odrębnego, naczelnego, najważniejszego, a w końcu - jedynego, który umożliwia nam skuteczne poznanie rzeczywistości, podejmowanie właściwie decyzji, samodoskonalenie się i osiąganie upragnionych celów. Jednak zdolność do racjonalnego myślenia, takiego, którego nie “zaburzają” emocje, empatia czy poczucie moralności, choć niekiedy bywa przydatna, jako taka nie powinna być umieszczana na piedestale. Nie można przymykać oczu na przykład na to, jak wiele wskazuje że ludzie z pewnymi rodzajami poważnych zaburzeń osobowości2, w tym mordercy, przestępcy seksualni i CEO wielkich korporacji, rozumują wręcz hiper-racjonalnie; ich mózgi nie są zdolne do prawidłowego przetwarzania emocji, więc mogą polegać tylko na rozumowaniu. Tymczasem osoba posiadająca nawet nie do końca sprawny, ale dostęp do wszystkich instancji - intelektu, emocji, zmysłów i intuicji - pewnych czynów dopuści się jedynie w ekstremalnych warunkach, jeśli w ogóle; i nie chodzi tutaj jedynie o nieprzestrzeganie prawa albo niepisanych norm społecznych. Choć wpływ na ukształtowanie się poczucia moralności ma wiele czynników, jednym z najważniejszych jest empatia, pozwalająca nam odczytać uczucia innych stworzeń, zrozumieć je i odpowiednio zareagować. Smutek i cierpienie szybko stają się hamulcami, radość, ekscytacja i przyjemność zachętą.
Ale kiedy własne emocje i tym samym zdolność empatii zostają stłumione, intuicja jest ignorowana, doznawanie zmysłowe zaniedbywane pod wpływem identyfikowania się jednostki jedynie z jej “racjonalną” stroną, kiedy niemal cały czas przebywamy w swoich myślach, a nie w ciele i sercu, nasza wewnętrzna równowaga, możliwość rozwoju i egzystowania w relacji do świata zewnętrznego zostają zaburzone. Zaburzenia te mogą wyglądać bardzo różnie. Wiele osób, w realiach patriarchalnych szczególnie narażeni są na to mężczyźni, czuje się w obowiązku zduszać i ignorować wszelkie przejawy życia wewnętrznego3, co owocuje płytką, nawet zimną, a jednocześnie niestabilną osobowością. Ponieważ to, co spychamy do podświadomości, musi ujawnić się w ten czy inny sposób, mężczyźni i pozostałe osoby funkcjonujące w ten sposób przerzucają całą odpowiedzialność za swój (a także ewentualnych dzieci, własnych rodziców i rodzeństwa, jeśli zachodzi taka potrzeba) emocjonalny dobrostan na znajdujące się w ich otoczeniu kobiety, częściej uzależniają się zarówno od substancji, jak i zachowań, częściej popełniają samobójstwa; a to tylko niektóre z konsekwencji. Pomimo usilnego zachowywania wszelkich pozorów racjonalności, osobami w takim położeniu w rzeczywistości kieruje ich zaniedbana strona emocjonalna.
Zresztą podejmowanie racjonalnych decyzji i umiejętność racjonalizacji swoich decyzji, choć mogą występować razem, to zasadniczo dwie różne rzeczy. Osoby poruszające się przede wszystkim w sferze myśli i pojęć odseparowanych od fizycznych doświadczeń i emocji są bardzo podatne na manipulację, a do tego przekonane, że wcale tak nie jest. O wiele łatwiej jest zmanipulować narrację niż uczucia i odczucia. Odpowiednio skonstruowane opowieści, sprytnie przeinaczone słowa mogą przekonać ludzi do poglądów oraz działań nie tylko dla cudzych korzyści, ale również cudzej szkody, mogą znormalizować okrucieństwo, którego inaczej by się nie dopuścili, odciąć ich od własnej natury. Wiele, bardzo wiele osób wychowanych w naszej kulturze przyjmuje jako prawdę zupełnie nierealne opowieści o świecie, ignorując podpowiedzi wszystkich innych zmysłów - żeby tylko nie wyjść na głupca. Jeszcze inni nie potrzebują wcale wpływu żadnych zewnętrznych czynników, żeby zostać zmanipulowanym; sami potrafią zastanawiać się na wybrane tematy tak długo i dokładnie4, aż to, co opowiadają sobie w myślach zaczyna przesłaniać im obserwowalną rzeczywistość. Umiejętność okłamywania samych siebie, czasem przez całe lata, utrzymuje nas w sytuacjach, związkach i kręgach społecznych, które nam nie służą, których świadomie byśmy nie wybrali, które hamują nasz rozwój, są źródłem niepotrzebnego napięcia, niepokoju, wstydu, bezsilności. W skrajnych przypadkach odnosi się to do przemocowych związków i innych sytuacji, w których nasze zdrowie i życie są poważnie zagrożone.
Kiedy scharakteryzujemy i zaczynamy traktować rozum jako coś całkowicie oddzielnego od emocji, doznań zmysłowych i intuicji, traci on swoją wartość jako narzędzie prawdziwego poznania. Inaczej mówiąc, przekonanie o własnej racjonalności jest paradoksalnie zupełnie nieracjonalne. Poruszanie się jedynie w obszarze intelektu uniemożliwia nam, a co najmniej znacznie utrudnia, postrzeganie rzeczywistości takiej, jaką jest, ponieważ siłą rzeczy będziemy próbowali ignorować wszelkie bodźce mogące podważyć nasze “racjonalne” wnioski i obserwacje.
Chciałabym w tym miejscu podkreślić, że jestem jak najbardziej świadoma, że sama spędzam większość czasu w myślach, z powodu zarówno wrodzonej predyspozycji, jak i wpływu kultury. Więcej nawet, trzeba przyznać, że złożone rozumowanie, tworzenie mitów i snucie opowieści są częścią głębokiej natury każdego z nas, uniwersalnym zachowaniem. Rozumowanie, logika, przemyślenia mogą - powinny - pomagać nam w krytycznej analizie przekazu płynącego do nas od innych ludzi, z rozmaitych tekstów kultury, całej obserwowanej i odczuwanej rzeczywistości. Nie należy jednak zaniedbywać pozostałych źródeł poznania, sposobów, na jakie odbierają otaczające nas zjawiska i informacji, które dzięki nim otrzymujemy, ani ignorować prostego faktu - samo rozumowanie nie jest procesem idealnym, a obciążonym pewnymi ograniczeniami, wewnętrznie wadliwym. Z czego zupełnie racjonalnie i logicznie wynika, że niezależnie od naszego poglądu na tę sprawę, nie tylko nie jesteśmy, ale i nie możemy być wyłącznie racjonalni.
Jednym z najlepszych sposobów żeby przypominać sobie, lub w ogóle zdać sprawę z wadliwości własnej racjonalnej persony5 jest znalezienie drobnych pęknięć w jej logicznym, uproszczonym obrazie nas samych i otaczającego nas świata. Nie powinno być to zbyt trudne, ponieważ czy chcemy tego czy nie, w rzeczywistości każdy z nas posiada mniejszy lub większy zasób osobistych przesądów, błędnych przekonań. Część z nich pochodzi od członków naszej rodziny oraz innych osób, z którymi mieliśmy bezpośrednią styczność, niektóre są często spotykane w naszej społeczności, stanowią niedopowiedzenie albo zapamiętany strzęp pozbawionej kontekstu informacji, inne stworzyliśmy sami w sprzyjających okolicznościach. Nasz rozum tak właśnie funkcjonuje - nie tylko wymaga ścisłej współpracy z doznaniami zmysłów, intuicją i emocjami, aby jego ustalenia były faktycznie coś warte, ale także uparcie tworzy i przyjmuje uproszczenia, posługuje się symbolami, myśleniem magicznym i innymi nieświadomymi, nieracjonalnymi mechanizmami.
Poszukiwanie takich przesądów we własnym systemie wierzeń i światopoglądzie może być trudne i emocjonalne, ale bywa też zabawne. Chyba każdy Polak, o ile sam tego nie robi, zetknął się ze zwyczajem odcinania końcówki od banana - jednej, drugiej, czasem nawet obu. Przestrzegając tego zalecenia, zupełnie nieświadomie powielamy przesąd; w rzeczywistości żadna końcówka banana nie ma szkodliwych właściwości, ani w ogóle żadnych właściwości innych niż jego pozostała część. W krajach, gdzie bananowce występują w naturze, nikogo nie dziwi spożywanie ich owoców w całości; nie ma również żadnych dowodów naukowych mogących wpływać na podjęcie takiej decyzji. Mimo to mit ten ma się świetnie, przekazywany kolejnym pokoleniom. Na pewno większość osób spotkała się też z koncepcją przynoszących szczęście, na przykład na egzaminach i konkursach, “amuletów” w postaci szczęśliwych długopisów, koszuli czy majtek. A ilu z nas zdarzyło się “trzymać za kogoś kciuki”, w ewidentnej próbie wywarcia magicznego wpływu na rzeczywistość? Albo mieć swoją ulubioną, szczęśliwą liczbę?..
Rodzaj przesądów, jako mocno zakorzenione, błędne przekonania, stanowią również stereotypy, a wiele z nich jest szeroko rozpowszechnionych, szczególnie te na temat kobiet, przedstawicieli mniejszości seksualnych, etnicznych i innych, cudzoziemców i imigrantów, osób “niepodobnych” do nas samych. W tym miejscu warto też dodać, że jeżeli osoby identyfikujące się jako chrześcijanie traktują wierzenia i praktyki religijne wywodzące się z innych tradycji kulturowych jako przesądy i zabobon, nie zasługują tym samym wcale na pochwałę swojego bóstwa, ale na miano hipokryty. Rozumnym czy przesądnym jest wiara w transsubstancjację, czyli przemianę wina w krew i opłatka w ciało, objawienia świętych i opętanie przez demony?.. Na tym pytaniu poprzestanę, kwestię religii zostawmy na razie w spokoju, tym razem nie zamierzam obrażać niczyich uczuć religijnych, chyba że nieumyślnie. Ale podtrzymuję moje przekonanie - jeżeli między przesądy nie wkładamy nawet najbardziej “nierealistycznych” elementów jednej, ulubionej religii, nie powinniśmy tego robić również z innymi systemami wierzeń.
ciekawe, że ci najbardziej “racjonalni” mężczyźni jakoś najczęściej dają się ponieść jednym z najbardziej niebezpiecznych emocji, gniewowi, pogardzie, agresji, nienawiści, i odpowiadają za miażdżącą większość przypadków przemocy zarówno wobec kobiet, jak i innych mężczyzn. Szansa, że zginie się z rąk kobiety, jest właściwie minimalna, ale hej, nigdy nic nie wiadomo.
użyłam tak ogólnego terminu, ponieważ według oficjalnych, ogólnie przyjętych standardów klasyfikacji zaburzeń psychiatrycznych (wydawanych zresztą przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne i przyjmowanych przez resztę zachodniego świata) nie diagnozuje się psychopatii, tylko antyspołeczne albo dyssocjalne zaburzenia osobowości. Wygląda to tak samo, jak z prostokątami i kwadratami - każda osoba spełniająca kryteria psychopatii podpadnie również pod antyspołeczne zaburzenia osobowości, ale tylko część osób z tymi zaburzeniami zasługuje jeszcze na miano psychopaty. Są też zwolennicy rozróżniania dwóch typów antyspołecznego zaburzenia osobowości, impulsywnego i kalkulatywnego. Właśnie przedstawiciele tego drugiego typu mogą być “hiper-racjonalni” i niejednokrotnie osiągają znaczne sukcesy w zakresie podnoszenia własnego statusu społecznego i materialnego.
co interesujące, z wyjątkiem popędu seksualnego; nie, ten przedstawia się mężczyznom jako jedyną siłę natury, której nie mogą kontrolować. Co jest oczywiście kompletną bzdurą.
proces ten może również przebiegać szybko, kiedy decydujemy, że dana sytuacja wygląda tak, jak byśmy chcieli, żeby wyglądała. No i nie jest to tak do końca oderwane od wspomnianych czynników z zewnątrz; pozostając przy przykładzie relacji romantycznej, właśnie z powodu dominujących w kulturze opowieści o miłości, małżeństwie, zakładaniu rodziny i tak dalej, tak wiele osób wchodzi w związki, które wcale nie są dla nich odpowiednie, ale rozpoznaje to dopiero z perspektywy czasu lub pod wpływem wydarzeń, na które nie da się już przymknąć oka. O ile w ogóle.
czyli strony naszej osobowości, którą posługujemy się w styczności ze światem zewnętrznym; roli społecznej, z którą się identyfikujemy; często związanej z płcią, pozycją społeczną, przynależnością do grupy, na przykład subkultury albo kibiców drużyny piłkarskiej, oraz szeregiem innych czynników.