Ludzie zawsze spoglądali w rozgwieżdżone niebo, rozpoznawali wzory i snuli opowieści, dlatego takie zjawiska astronomiczne jak równonoc wiosenna stanowiły źródło różnorodnych świąt i rytuałów w niezliczonych kulturach na przestrzeni dziesiątek tysięcy lat. Dla naszych przodków żyjących na terenach gdzie warunki klimatyczne pozwalają na rozwój, kwitnienie i owocowanie roślin tylko przez część roku, początek wiosny oznaczał przypływ energii życiowej, zapowiedź obfitości, czas zwiększonej aktywności, odrodzenia, działania.
Wiosenne święta i życiodajna woda
Zwyczaje i wierzenia z przedchrześcijańskiej Europy były tak starannie demonizowane, zakazywane i przeinaczane przez lata chrystianizacji, że nie jesteśmy już w stanie ich poznać ani w pełni wiarygodnie odtworzyć; możemy jedynie przyglądać się tym elementom, które przetrwały w tej czy innej formie i z ich pomocą opowiadać stare-nowe historie. Zastanawiać się nad znaczeniami ukrytymi w symbolach i rytuałach, interpretować je nawet w bardzo osobisty sposób, żebyśmy i my, jak wielu, wielu ludzi przed nami, mogli świadomie wkroczyć w ten sam nurt który niesie przebudzenie otaczającemu nas światu, skorzystać z tej energii, aby odświeżyła, odnowiła także nasze ciało i psychikę.
Próby odciągnięcia ludzi od ich zwyczajów, religii i mitologii, takie jak ustanawianie obchodów świąt kościelnych w okolicach dat zakazanych obrzędów pogańskich, poskutkowały między innymi zmieszaniem się elementów oraz symboli pochodzących z obu tradycji kulturowych. A ponieważ najważniejsze święto chrześcijańskie - Wielkanoc - przypada w niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca, czyli nawet miesiąc po Równonocy, trudno ocenić jak wiele obrzędów oryginalnie związanych z astronomicznym początkiem wiosny zostało na nią przeniesionych, a jak wiele połączono z wcześniejszymi świętami, takimi jak Zwiastowanie Pańskie.1 Obchodzone 25 marca, bardzo blisko zrównania dnia z nocą, nazywane również dniem Matki Boskiej Ożywiającej lub Roztwornej; w występującej pod tym imieniem Marii nietrudno dopatrzeć się śladów potężnej jakiejś bogini, która “otwierała” ziemię czyniąc ją płodną, przygotowując glebę na przyjęcie nasion i wydanie plonów. Do tego dnia oczekiwano również przybycia bocianów; jeśli pojawiły się później, mogło to oznaczać nieurodzajny rok. W ogóle powracające z odległych stron ptaki, zwłaszcza bociany i jaskółki, były wypatrywanym zwiastunem wiosny. Skrzywdzenie lub zabicie któregoś z nich, podobnie zresztą jak przedstawicieli wielu innych dzikich gatunków ptaków, stanowiło tabu i traktowane było jak grzech ciężki, co sugeruje pamięć o nich jako stworzeniach szczególnie związanych z innymi mieszkańcami niebios czy wyższych światów, bóstwami opiekuńczymi i duchami przodków.
Choć zażywanie kąpieli w naturalnych zbiornikach wodnych było zakazane aż do letniego przesilenia (zapewne z uwagi na zmienioną po zimie i roztopach topografię dna, większe prawdopodobieństwo utonięcia w zimnej jeszcze wodzie oraz szacunek dla opiekujących się akwenami bóstw), woda stanowiła bardzo ważny element wiosennych obrzędów. Zaczynając od spowodowanego rosnącą temperaturą rozpłynięcia się śniegu i zrzucenia skuwającego nurt rzek lodu, gwałtowny teraz i podniesiony, przez nawilżenie uśpionej zimą ziemi, aby mogła przyjąć nasiona, po odtajanie jezior i źródeł leśnych - obecność wody jest warunkiem płodności, bujności przyszłych plonów. Więc przebudzona woda pomagała naszym przodkom w oczyszczeniu domu i obejścia, rytualne obmycia ludzi i zwierząt gospodarskich przekształciły się z czasem we frywolne polewanie wodą w dzień po wielkiej nocy, a kukłę Marzanny2, zwanej w niektórych regionach po prostu Śmiercią, należy właśnie wodzie oddać. Żywa woda symbolicznie zanosi ostatnie ślady zimy z powrotem do zaświatów, przynajmniej do czasu, aż mróz i długie noce ponownie pokryją ją chłodną, gładką taflą.
Życiodajna, zapładniająca moc wody była z całą pewnością rozpoznana i odpowiednio ceniona przez naszych przodków; przecież dzieci przed narodzeniem również pływają w wodzie, a z pozbawionych jej nasion nic nie wyrośnie. Pragnienie jest nie tylko znacznie bardziej uciążliwe, ale i bardziej zabójcze niż głód, sok z drzew i innych roślin oraz krew to przede wszystkim woda, rozmnażanie się ludzi i wszelkich innych istot także nie byłoby możliwe bez udziału płynów różnego rodzaju. Jednak woda nie jest jedynym symbolem odrodzenia zajmującym ważne miejsce podczas wiosennych obrzędów. Głęboko pogańskimi symbolami płodności i ponownego narodzenia są również pojawiające się nagminnie w ikonografii związanej z obchodami chrześcijańskiej Wielkanocy jajko i zając. O ile zając prawdopodobnie przywędrował do nas z zachodu już współcześnie, podobnie jak bożonarodzeniowa choinka3, o tyle ozdabianie jajek wydaje się zwyczajem o słowiańskich korzeniach. Nie można zaprzeczyć, że jajka są rzeczywiście dość niezwykłe, tym bardziej z punktu widzenia rodzącego swoje dzieci ssaka, i większość ptaków składa je właśnie wiosną; zamknięte w kruchych skorupkach rozwijają się uskrzydlone istoty, które niedługą będą mogły wznosić się do samego nieba. Jajko zdaje się w sobie chować moc bardzo znaczną, jednocześnie pozostając delikatne i podatne na uszkodzenia, misterna układanka złożona według zasad, które nie do końca rozumiemy.
Jak możemy uczcić wiosnę?
Wiosna jest oczywiście dobrym czasem, żeby zająć się zaniedbanymi praktykami kulturowymi, jednak warto też pomyśleć o poprawie relacji ze swoim ciałem. W naszej kulturze wciąż przeważa wywodzące się z osobliwej mieszanki chrześcijaństwa i platońskiej filozofii przekonanie, że umysł jest nie tylko oddzielony od emocji, ciała i całego tego bałaganu, ale przede wszystkim że jest on wobec nich nadrzędny, wyższy, doskonalszy. Co do doskonałości ludzkiego rozumu, trudno mi wyobrazić sobie, żeby ktoś poważnie usiłował bronić jej w dyskusji4, ale ten podział i jego daleko idące konsekwencje wciąż nas dosięgają. Sprawiają, że o ciała nie troszczymy się wcale, żyjąc niemal całkowicie w myślach i poprzez myśli albo przeciwnie, poddajemy je nienaturalnym, niezdrowym procedurom, żeby tylko wyglądało lub zachowywało się w określony sposób, odchudzając się na siłę, biorąc sterydy dla upragnionej sylwetki, przetrenowując je. Nie pozwalamy sobie na fizyczny odpoczynek, odżywiamy się przetworzonym jedzeniem, jesteśmy niemal nieustannie wystawieni na działanie substancji chemicznych, z jakimi nie miał do czynienia niemal żaden człowiek jeszcze kilkadziesiąt, co dopiero kilkaset lat wstecz; za to brakuje nam autentycznych doznań zmysłowych związanych z przebywaniem na zewnątrz, w otoczeniu przyrody i przyjaznej wspólnoty, do czego przystosowały nas miliony lat ewolucji.
Teraz możemy spróbować to zmienić, zadbać o ciało, choćby powoli i z trudem. Zacznijmy karmić je dobrym, świeżym jedzeniem pochodzącym prosto z ziemi, ziołami i surowym miodem. Poruszajmy nasze ciało delikatnym, intuicyjnym ruchem, czy to tańcząc do muzyki, którą tylko my słyszymy, czy ćwicząc z umiarkowaniem, bez przeciążania się, bez niepotrzebnego napięcia. Spacerujmy, nasłuchując rytmu przyrody i wypatrując przemiany, kwitnących kwiatów, pierwszych motyli i trzmieli, powracających ptaków, rozwijających się z pąków liści drzew i krzewów oraz lśniącego blasku wody, tak potrzebnej wysuszonej już kilkoma ponadprzeciętnie gorącymi i suchymi latami ziemi. Postarajmy się poszukiwać doznań zmysłowych, również takich, jakich zwykle unikamy - dotyku deszczu na nieokrytej skórze, błota, piasku, zimnego strumienia na gołych stopach, wszelkiej nieerotycznej, a czasem i erotycznej przyjemności płynącej z doznawania dotyku, widoku, dźwięków, zapachu i smaku bogatego naturalnego świata, który nas otacza, wliczając w to bliskich nam ludzi oraz inne stworzenia. Być może takie właśnie odczuwanie, doświadczanie pełnego spektrum tego, czego nasze zmysły potrafią doświadczyć, jest jednym z kluczy nie tylko do prowadzenia bardziej świadomego, uważnego i naturalnego życia, ale także przeżywania przyjemności na poziomie psychicznym - innymi słowy, doświadczania choćby chwil szczęścia.
Dla uczczenia wiosny i jej niezwykłego związku z oczyszczającą i życiodajną wodą, chciałabym zaproponować również bardzo konkretne działanie - jeszcze kilka tygodni trwać będzie zbiórka podpisów pod projektem ustawy zapewniającej rzece Odrze ochronę prawną, możliwość reprezentowania jej przed sądem jako podmiotu, a w konsekwencji bezwzględny zakaz spuszczania do niej ścieków i odpadów przemysłowych. Efektem będzie oczyszczenie i rewitalizacja rzeki, umożliwiające nie tylko odnowienie się w niej populacji roślin i zwierząt wodnych, ale także sprzyjające ludzkiej aktywności - czy raczej odpoczynkowi nad brzegiem, kąpieli i innych rzecznych przyjemności. Na stronie osobaodra.pl znajdziemy dokładne informacje oraz spis miejsc, w których zbierane są podpisy; można również wydrukować listę, podpisać ją (i być może nakłonić do tego też znajomych lub członków rodziny!) i wysłać na podany adres. Gorąco zachęcam do złożenia podpisu - jest to niewielki gest, który może doprowadzić do prawdziwej, namacalnej zmiany na lepsze.
możliwe jest również, że obrzędy związane z nadejściem wiosny odbywały się przez cały okres od równonocy (albo wręcz święta odpowiadającego celtyckiemu Imbolc, przypadającemu na początek lutego) aż do przesilenia letniego; w czasach chrześcijańskich od początku Wielkiego Postu do wigilii św. Jana; a konkretne zrytualizowane czynności, takie jak poświęcenie pól przed pierwszymi pracami, uzależnione były od pogody i pojawiania się innych “znaków” pochodzących od budzącej się przyrody.
osobiście polecam czytanie jej imienia jako “Mar-zanna”, tak jak “marznąć”; wydaje się to właściwsze niż wymowa przez “rz”.
warto zwrócić uwagę, że choćby Celtowie wiązali zająca z księżycem i boginią miłości, a więc też żeńską płodnością i wiosennym przebudzeniem, podobną rolę odgrywał w mitologii germańskiej, więc zaadaptowanie zająca jako symbolu chrześcijańskich wiosennych świąt odbyło się gdzieś na zachód od nas. Trudno powiedzieć, czy Słowianie traktowali zająca podobnie, ale jest to jak najbardziej możliwe.
jacyś chętni?..