Krytyczne myślenie i spora dawka sceptycyzmu są niezbędne, aby skutecznie i bezpiecznie poruszać się w obrębie społeczeństwa. Pozwalają dostrzec oraz ocenić kształtujące nasze zachowania schematy i wzorce, ostrzegają przed niebezpieczeństwem, próbami oszustwa czy manipulacją, pozwalają nam na głębsze zrozumienie złożonych mechanizmów, którym podlegają nawet najdrobniejsze elementy naszej codzienności. A także pomagają nam zdecydować, kiedy uzasadniona nieufność przekształca się w paranoję.
Małe dzieci poznają otaczający je świat między innymi na dwa pozornie wykluczające się sposoby - z jednej strony przyjmują rzeczy takimi, jakimi są, przystosowują się i adaptują do każdych warunków, absorbują postawy, zachowania i światopogląd osób, z którymi się stykają, z drugiej pytają, kwestionują, poszukują esencji danej rzeczy a nie jedynie wrażenia, jakie po sobie pozostawia. Dzieci wydają się rozumieć, że czasem fizyczne zjawisko i sposób jego opisania oddziela przepaść, że część słów i zwyczajów to metafory o dawno zapomnianych znaczeniach, a odpowiedzi na pytanie “dlaczego” większość dorosłych nie potrafi udzielić (albo nie jest ona satysfakcjonująca ani rzetelna). Niestety, naturalna ciekawość, skłonność do dociekania przyczyny oraz kwestionowania autorytetów nie są nagradzane ani przez konserwatywne “wychowanie”1, jakie otrzymuje większość dzieci w naszej kulturze, ani tym bardziej przez przestarzały system szkolnictwa. Wręcz przeciwnie, “kamienie milowe”, symbole dorosłości i statusu, momenty przejścia, które pojawiają się w opresyjnej kulturze, służą nie tyle indywidualnemu i kolektywnemu rozwojowi, co utrzymywaniu członków społeczności w posłuszeństwie wobec instytucji; w przypadku naszej, imperialistycznej gospodarki posłuszeństwo to sprowadza się przede wszystkim do pracy na rzecz uprzywilejowanych klas społecznych.
Choć zachodni imperializm ma się świetnie, powodując rekordowe szkody w środowisku naturalnym oraz wpływając negatywnie na dobrostan żyjących pod jego wpływem osób (nawet pomijając kwestie takie jak konflikty zbrojne czy ekstremalne efekty zmian klimatu i zanieczyszczenia środowiska, ludzie urodzeni pod sam koniec XX i na początku XXI wieku cierpią z powodu depresji, lęków, mają skłonności do samookaleczania się i inne powiązane problemy wielokrotnie częściej, niż jakiekolwiek badane wcześniej pokolenie), nie można powiedzieć, że na przestrzeni setek czy dziesiątek lat nie rozpoczęły się w nim również procesy prowadzące do zmiany na lepsze. Powrót kobiet do sfery publicznej i odzyskanie przez nie możliwości funkcjonowania niezależnie od stanu cywilnego albo męskich członków rodziny, zakazanie niewolnictwa w jego najbardziej oczywistej formie, dekonstrukcja monarchii europejskich oraz związanych z nią podziałów klasowych, zmniejszenie wpływów zinstytucjonalizowanej religii czy podejmowane na szeroką skalę próby ochrony dzikich zwierząt i naturalnych ekosystemów, wszystkie te działania, choć niedoskonałe i niedoprowadzone do końca, przyczyniają się do przekształcenia opresyjnego systemu społecznego w bardziej naturalny, egalitarny, zrównoważony. Ale do prawdziwej przemiany potrzebujemy nie tylko zmian prawnych, często wywalczonych przez niewielka grupę osób, ale przede wszystkim zmian w kolektywnej świadomości, zmian na poziomie kosmologicznym i duchowym całej społeczności oraz przełamania powtarzanych od wieków, niezdrowych schematów.
Pomimo większej złożoności problemu, nie możemy zapominać o tym, że wszystkie zmiany skierowane przeciwko systemowej opresji zawdzięczamy właśnie osobom gotowym podważać zastany porządek, zadawać niewygodne pytania, myśleć i działać nieszablonowo; osobom zdającym sobie sprawę, że normy społeczne, prawa i warunki panujące w społeczeństwie są sztucznym konstruktem, narzędziem mogącym służyć zarówno do tworzenia, jak i do niszczenia. Organizacja społeczeństwa nie jest kwestią praw naturalnych czy boskich, ale decyzji tworzących je ludzi. A tym samym może być rozwijana, zmieniana, dostosowywana do rzeczywistych warunków i potrzeb. Ta plastyczność jest jednocześnie atutem, jak i słabością, ponieważ łatwo może zostać wykorzystana do zmanipulowania wspólnoty w celu osiągnięcia osobistych korzyści na przykład przez przedstawicieli instytucji religijnych i państwowych.2
Osobami najbardziej podatnymi na systemową manipulację, a co za tym idzie skłonnymi podtrzymywać status quo niezależnie od tego, jakie niesie to za sobą konsekwencje, są te znajdujące się na uprzywilejowanych pozycjach. Przywilej charakteryzuje się między innymi tym, że dla swojego posiadacza może bardzo długo i w wielu sytuacjach (a w najgorszych przypadkach, zawsze) pozostawać niewidzialny. Jest rutynowym, oczywistym składnikiem codzienności i jeżeli nie ma się łatwego dostępu do źródeł omawiających dany przywilej wraz ze stojącymi za nim mechanizmami albo nie odznacza się wyjątkowo silną empatią i skłonnością do refleksji - które jednak również niczego nie gwarantują - po prostu nie jest się w stanie dostrzec, że czerpie się korzyści bezpośrednio z cudzej szkody. Dlatego tak wielu mężczyznom trudno jest dostrzec i pogodzić się z istnieniem wciąż silnego patriarchalnego seksizmu i systemowej dyskryminacji kobiet; część pochodzących z Europy mieszkańców Stanów Zjednoczonych nie jest w stanie zrozumieć, że są traktowani przez prawo i instytucje państwowe zupełnie inaczej niż rdzenni Amerykanie, osoby ciemnoskóre i imigranci z południa; osoby wywodzące się z tak zwanych klasy wyższej i wyższej klasy średniej (w kapitalizmie określanych na podstawie statusu materialnego) nie potrafią sobie nawet wyobrazić, dlaczego ktoś uboższy nie może po prostu postanowić żyć tak, jak oni, że mierzy się z zupełnie innymi wyzwaniami.
Kiedy już dorastająca w opresyjnym systemie osoba dostrzeże, że oferowana jej rzeczywistość jest bardzo daleka nawet nie od ideału, ale od sytuacji optymalnej, często staje się podatna na najczęściej całkowicie cyniczne, w istocie swojej idealnie wpisujące się w główny nurt, działania rozmaitych “alternatywnych” autorytetów, na wiarę w najbardziej oderwane od rzeczywistości teorie spiskowe, na skrajne i niekiedy niebezpieczne ideologie. Czy chodzi o rozczarowanie zachodnią medycyną i sięganie po bardzo dalekie od natury terapie samozwańczych naturopatów i internetowych specjalistów, czy o szukanie duchowego pocieszenia w ramionach kreujących się na wolne od błędów zinstytucjonalizowanego chrześcijaństwa ruchów religijnych, czy też popieranie “antysystemowych”, szczególnie prawicowych ugrupowań politycznych - podsuwane nam pozorne odpowiedzi na problemy imperialistycznego społeczeństwa należy traktować z co najmniej taką samą nieufnością, jak popularne rozwiązania systemowe. Skoro w obrębie społeczeństwa opartego na hierarchii, gromadzeniu kapitału i wyzysku pojawiają się osoby nieufne wobec oficjalnych struktur, znajdą się również i takie, które będą próbowały ich nieufność wykorzystać.
Na szczególną uwagę zasługują tutaj szeroko rozumiane teorie spiskowe, które często biorą się z uzasadnionego kwestionowania pewnych elementów rzeczywistości, ale z czasem rozwijają w bardzo skomplikowane, niekoniecznie dobroczynne w skutkach poglądy i postawy. Problem z teoriami spiskowymi (albo raczej jeden z problemów) polega na tym, że próbują one często doszukiwać się wielkiej i sekretnej konspiracji, tajemniczej grupy złowrogich, wpływowych ludzi tam, gdzie głównym sprawcą jest wadliwy system społeczny. Oczywiście, w obrębie systemu są osoby bardziej “winne” pewnych rzeczy niż pozostałe - politycy, oligarchowie, właściciele i akcjonariusze wielkich korporacji, żeby wymienić tylko niektórych, te osoby, których decyzje mają realny, znaczny wpływ na dobrostan bardzo wielu ludzi i całą przyrodę - jednak pozostaje faktem, że każde pojedyncze działanie o charakterze opresji lub wyzysku może mieć miejsce tylko dzięki systemowi społecznemu, który takie zachowania nagradza zamiast do nich zniechęcać. Jeżeli opieramy status społeczny wyłącznie na stanie posiadania, odcinamy się od duchowości i natury, praktykujemy bezwzględny indywidualizm, to nie możemy następnie się dziwić, że chciwość, manipulacja czy brak poczucia odpowiedzialności za innych stają się opłacalnymi, spotykanymi na co dzień cechami i zachowaniami. W tym kontekście wszyscy jesteśmy “winni”: powielenia szkodliwych schematów, uczenia dzieci krzywdzących poglądów, powtarzania nieadekwatnych mitów. Ale to właśnie w tej zbiorowej odpowiedzialności za stan wspólnoty w której żyjemy, jest nadzieja na realną zmianę rządzących nią zasad.
A patrząc z innej strony, wiele teorii spiskowych wydaje się być przede wszystkim zmyślnie skonstruowaną stratą czasu. Zastanówmy się na przykład, czy kwestia najwyraźniej trudnego do określenia kształtu Ziemi jest rzeczywiście istotnym, wymagającym jednoznacznego rozstrzygnięcia problemem społecznym? A może lepiej byłoby się zająć tematami, które mają realny wpływ na otaczający nas świat oraz nas samych, takimi jak zanieczyszczenie środowiska przez wielkie korporacje, intensywną hodowlą zwierząt gospodarskich, seksistowskimi normami społecznymi i prawnymi, systemową dyskryminacją mniejszości… Do wyboru, do koloru.
konserwatywne “wychowanie” - zmuszanie dziecka, często wymagające stłamszenia jego potrzeb i pragnień, żeby zachowywało się zgodnie z wyobrażeniami rodziców, było posłuszne i spełniało społeczne oczekiwania i normy, nie zasługuje na miano wychowywania.
instytucje państwowe - chodzi tutaj o sposób organizacji krajów jako posiadających granice, zmilitaryzowanych i zhierarchizowanych bytów; przykładem wpływu instytucji państwowych na zorganizowane w inny sposób wspólnoty może być historyczny chrzest Polski i przyjęcie korony z rąk cesarza rzymskiego, a także poprzedzające je procesy strukturyzowania słowiańskich, plemiennych społeczeństw na modłę zachodnią, ale także znacznie mniej dobrowolne, bezpośredni podbój i kolonizacja.