Rdzenni Europejczycy?...
nasza historia to znacznie więcej, niż rzymsko-chrześcijański imperializm
W pewnym, wcale nieodległym punkcie historii, wszyscy byliśmy rdzenni. Jesteśmy uczeni, aby patrzeć na historię ludzkości jedynie w kontekście ciągłości ideologicznej i ekonomicznej imperium, pomijając nie tylko rozwijające się w tym samym czasie, niezależne od niego kultury, ale również setki tysięcy lat naszego istnienia na Ziemi przed pojawieniem się starożytnych państw i religii, które najsilniej ukształtowały obecny system społeczny. Kim byliśmy przed rozpowszechnieniem się chrześcijańskiego imperializmu? Jak żyli ludzie przed ukształtowaniem się społeczności hierarchicznych? Jakie mity i zwyczaje moglibyśmy zaczerpnąć od naszych odległych przodków, aby żyć w bardziej zrównoważony i zdrowy sposób? Czy w ogóle mamy jak się tego dowiedzieć?
Przez większość naszej historii jako gatunku praktycznie nieustannie grupy ludzi migrują, kultury i geny mieszają się, przekształcają, przenikają, rozwijają. Kultura imperialistyczna usiłuje utrzymać nas w iluzji, zbudowanej za pomocą płotów, granic państw, wizji linearnego “postępu” i sztucznych hierarchii społecznych, że ludzkość dzieli się według kryteriów, które są stałe, realne i nie do przekroczenia, takich jak rasa, binarna płeć i związane z nią role społeczne, różnice religijne, kulturowe i intelektualne, oraz wiele innych, mających tworzyć coraz mniejsze, odizolowane od pozostałych frakcje. Każda etykietka, jaką przykleja nam społeczeństwo, nie tylko te nacechowane negatywnie, ma służyć oddzieleniu nas od innych ludzi, od opartej na zdrowych relacjach wspólnoty, od innych zwierząt, od przyrody, od świata zewnętrznego, z którym jesteśmy przecież nierozerwalnie połączeni siecią subtelnych relacji. I tak samo jak drzewo pozbawione słonecznego światła, czystego powietrza i wody, ziemi dającej oparcie, towarzystwa innych drzew i oplatającej ich korzenie grzybni zacznie chorować, uschnie i umrze - tak ludzie żyjący w opresyjnych społeczeństwach, odizolowani od swojego środowiska, różnorodnych relacji w obrębie zdrowej kultury, oraz własnej złożonej natury, cierpią i chorują.
Chociaż zostaliśmy nauczeni, aby podkreślać różnice i wyjątki, w rzeczywistości wszyscy ludzie są fundamentalnie do siebie podobni, i niezależnie od miejsca i czasów, myślimy, odczuwamy, funkcjonujemy w ten sam sposób. Nasza współczesna kultura nie jest najwyższym stopniem rozwoju ani my zwieńczeniem ewolucji; jesteśmy jedną z nieskończonej ilości możliwych wariacji na temat tego, w jakiej formie manifestuje się życie na Ziemi, żyjącą w jednym z możliwych dla nas do zbudowania i utrzymywania społeczeństw. Imperializm powiązany z konkretną religią i normami społecznymi nie jest wynalazkiem nowym ani unikatowym; hierarchiczne społeczności dążące do podboju i unifikacji jak największych terenów i najliczniejszej grupy ludzi, społeczności silnie zmilitaryzowane, zindustrializowane, materialistyczne pojawiały się i upadały wielokrotnie, w wielu różnych miejscach, w różnorodnych kontekstach kulturowych. Jeżeli spojrzymy na społeczność tak, jak na psychikę pojedynczej osoby, imperia wraz ze wszystkimi konsekwencjami ich budowania, wydają się być wyrazem nierównowagi, nierozwiązanego konfliktu, prowadzącego do tego, że władzę nad działaniami zbiorowości przejmują popędy destrukcyjne. Ale tak samo, jak w historii ludzkości możemy znaleźć wiele przykładów społeczności destrukcyjnych, możemy odkryć również kultury zrównoważone, przypominające psychikę zdrową, zintegrowaną. Warto je poznawać, choćby po to, by móc wyobrazić sobie lepszą pod względem ekologicznym i ekonomicznym, bezpieczniejszą dla wszystkich przyszłość, oraz dowiedzieć się, od czego zacząć, by rzeczywiście ją zbudować.
Słowo “rdzenny” oznacza wolny od obcych wpływów, ale również odnoszący się do rdzenia, istoty czegoś. Najczęściej używamy go, aby opisać ludność zamieszkującą tereny podbite lub podbijane przez europejskich kolonizatorów, dawniej i obecnie. Jest to oczywiście znaczne uproszczenie - mało która populacja ludzi była rzeczywiście przez długi okres czasu wolna od “obcych” wpływów - nawet najbardziej odosobnione geograficznie grupy, mieszkańcy Australii czy poszczególnych wysp Oceanii, plemiona żyjące w niedostępnych z naszego punktu widzenia rejonach Amazonii, choćby na krótko stykały się ze swoimi sąsiadami, z podróżnikami i wędrowcami, “wymieniały” się kawalerami i pannami na wydaniu, poznawały zwyczaje inne od własnych i przekształcały się na przestrzeni dziesiątek i setek lat. Dodatkowo należy zwrócić uwagę, że w Europie imperializm również nie pojawił się “naturalnie”, ale dająca się zaobserwować obecnie monokulturowość wynika z dokładnie tych samych mechanizmów, co w przypadku Ameryki, Australii i kolonii w Afryce i Azji - poprzez systematyczne podboje dokonywane przez agresywną, wyznającą materializm i elitaryzm, patriarchalną, militarną kulturę, mającą swoje korzenie w tradycji grecko-rzymskiej i judeochrześcijańskiej. Po prostu stało się to tak dawno, że zdążyliśmy zapomnieć dawnych bogów, dawne obyczaje, technikę, mitologię i sposób życia, przyjęliśmy to, co zostało niegdyś narzucone naszym przodkom jako jedyną rzeczywistość. Słowianie, Celtowie, plemiona bałtyckie i germańskie, rdzenni mieszkańcy każdego zakątka Europy albo zostali zmuszeni do służby imperialnym elitom, albo - bardzo znikoma ilość osób - zinternalizowali ich wartości, samym stając się lokalnymi watażkami.
Niektórzy antropologowie zajmujący się kulturami pozaeuropejskimi sądzą, że w starożytności i wczesnym średniowieczu, kiedy w Europie toczyły się nieustanne wojny, istniały stałe kanały komunikacji pomiędzy mieszkańcami Syberii, znajdujących się obecnie na terenie Rosji stepów, obu Ameryk i części okolicznych wysp - wskazują na to znaczne podobieństwa w wierzeniach, światopoglądzie i obrzędowości. Jednak podobieństwa te mogą wynikać również z czegoś innego, z uniwersalnych cech kultur opartych na wspólnotowości i więzi z naturą. Tutaj chciałabym się odwołać do drugiej definicji rdzenności; niech społeczności rdzenne oznaczają takie, które odwołują się do natury ludzkiej, do istoty tego, co oznacza bycie człowiekiem, obdarzonym naszymi cechami elementem złożonego ekosystemu. Członkowie rdzennych społeczności pielęgnują głęboką duchowość jednostki i oparte na zrozumieniu i szacunku relacje ze światem zewnętrznym, posiadają szeroką, przekazywaną z pokolenia na pokolenie wiedzę o innych zwierzętach i roślinach zamieszkujących te same co oni ziemie, rytualnie podtrzymują więzi we wspólnocie, ze zmarłymi przodkami i innymi elementami świata duchowego oraz świata przyrody, unikają gromadzenia dóbr materialnych, używają narzędzi i technologii opartych na rozwiązaniach, które obserwujemy w przyrodzie, cechują się egalitaryzmem i otwartością wobec naturalnych różnic w wyglądzie, seksualności, sprawności manualnej i intelektualnej, ich sposób myślenia jest mniej linearny i skłonny do binarnych podziałów, za to nastawiony na dostrzeganie cykli, wzorów i różnorodności.
Oczywiście nie można poważnie utrzymywać, że wszystkie społeczności plemienne w dziejach ludzkości były i są zupełnie pozbawionym wad, wspólnotowym odpowiednikiem biblijnego raju. Żaden system społeczny, podobnie jak żadna osoba, nie jest całkowicie wolny od popełniania błędów, nieświadomych i świadomych wykroczeń, od rygoryzmu, agresji, korupcji, chciwości i pragnienia władzy - jednak może być mniej lub bardziej na nie odporny, mniej lub bardziej zdolny do wychowywania zrównoważonych, zdrowych osób, które będą w stanie się im przeciwstawić. Człowieka cechuje naturalna i głęboka potrzeba sprawiedliwości i równowagi, a także wrodzona zdolność do empatii i kreatywności; potrzeba lat tresury, opresyjnej socjalizacji oraz wielopokoleniowej traumy, aby zwalczyć te cechy rozwijające się u małych dzieci i dać społeczeństwu tak wielu sprawców (i sprawczynie) przemocy, osoby skupione na statusie społecznym i stanie posiadania, żołnierzy i myśliwych zabijających dla rozrywki, ludzi tak dalece oderwanych od przyrody, że nienawidzą i boją się każdego przejawu życia, dyktatorów i przestępców seksualnych, przedstawicieli elit i osób do tej pozycji aspirujących, którzy są gotowi spustoszyć Ziemię, byle elitą pozostać. Dlatego potrzebujemy kultury pomagającej nam te cechy rozwijać, oferującej nam wsparcie i ochronę niezależnie od tego, jacy się urodziliśmy i pod jakie kategorie podpadamy, opartej na szacunku wobec różnorodności świata przyrody i świadomości naturalnych cykli.
Nie chodzi o to, aby wybrać konkretne społeczeństwo, współczesne lub sprzed dziesiątek tysięcy lat, wynieść je na piedestał i nagle próbować żyć według jego mitów, światopoglądu, obyczajów. Byłoby to nie tylko pozbawione większego sensu (szczególnie, że zwyczaje społeczności będących blisko z naturą są połączone z cechami geograficznymi, klimatycznymi i przyrodniczymi zamieszkanych przez nie regionów), ale prawdopodobnie zwyczajnie niewykonalne. Zresztą najbardziej sensowny dla mieszkańców Europy Wschodniej wybór, kultura naszych słowiańskich przodków, która z tego, co o niej wiemy wydaje się spełniać kryteria rdzenności, pozostaje dla nas w większości niedostępna, została przekłamana i wymazana z historii pisanej. Możemy poszukiwać śladów mitów i zwyczajów w folklorze, kulturze ludowej, synkretycznych obrzędach polskiego kościoła katolickiego, w gwarach i starych powiedzeniach (niestety z dużym trudem - czego z języków polskich1 nie wymazały lata zaborów, to wykorzenił stalinizm, a źródła są niekoniecznie wiarygodne), wnioskować na podstawie znalezisk archeologicznych i tego, co wiemy o podobnie ukształtowanych kulturach, ale nigdy nie będziemy wiedzieć na pewno, jak wyglądały dawne społeczeństwa.
Tym, co możemy zrobić, jest świadome zbudowanie innej kultury, poznanie od nowa otaczającej nas przyrody i wypracowanie najlepszych sposobów, aby z nią współpracować, pokierowanie się tym, co wiemy i czego się domyślamy i stworzenie codzienności honorującej zarówno kulturę naszych przodków, jak i przemiany, które w nas zaszły. Zwrócenie się ku sposobom życia i myślenia o świecie towarzyszącym nam od prehistorii, od początków ludzkości. Odnalezienie dawnych ścieżek, praktyk i duchowości, które być może przybiorą zupełnie inną formę niż ta sprzed tysiąca, dwóch czy dziesięciu tysięcy lat, ale nadal są dla nas dostępne, stanowią część naszej natury - wzorce, mity i archetypy inne niż te, wśród których zostaliśmy wychowani, pozostają obecne w kolektywnej nieświadomości i zawsze możemy po nie sięgnąć. Zmiana opresyjnego systemu w egalitarną, zrównoważoną wspólnotę wymaga zmiany w każdym z nas, zwrócenia się do tych elementów naszej psychiki, które od setek lat były odrzucane i uciszane, pozwolenia im na zapuszczenie korzeni i rozkwitnięcie. Odwołajmy się do rdzenności tkwiącej głęboko w każdym z nas, do intuicji i natury stworzenia, jakim jest człowiek.
języki polskie - żaden “język narodowy” nie jest naturalnie jednolity! podobnie jak sama idea narodu, tak jak się o niej uczymy, zunifikowany, “poprawny” język jest tworem sztucznym, związanym z XVIII i XIX-wiecznymi pomysłami na nową formę państwowości.