Od setek lat podstawowe struktury zachodniej cywilizacji są podtrzymywane za pomocą - między innymi - wyuczonego strachu przed otaczającym nas światem przyrody.
Drapieżnik i ofiara
Zaczęło się prawdopodobnie w tym samym czasie, kiedy formowały się pierwsze hierarchiczne, patriarchalne społeczności oparte na wyzysku zasobów naturalnych i wybranych grup ludzi oraz prywatnym posiadaniu ziemi. Każda elita, aby móc rozszerzać swoje terytorium, ale przede wszystkim utrzymywać swój niedorzeczny styl życia, potrzebuje dziesiątek tysięcy ludzi, którzy będą pracować na jej utrzymanie, przede wszystkim w najbardziej podstawowy sposób - produkując jedzenie, ubrania i inne przedmioty codziennego użytku (współcześnie proporcje są nieco zaburzone z powodu wprowadzenia metod masowej produkcji)1. Do części zadań można oczywiście wykorzystywać niewolników, jednak na dłuższą metę konieczne jest przekonanie ogółu ludności żyjącej na zajętych terenach, że władza zwierzchnia wspierana przez siły militarne, czy to w postaci króla, cesarza, polityków czy po prostu samej instytucji państwa jest im potrzebna, a to wymaga wytworzenia określonego poziomu niepokoju i poczucia zewnętrznego zagrożenia. Poziomu, który przewyższy naturalną niechęć do porzucenia autonomii, naturalne pragnienie wolności oraz uczestnictwa w egalitarnej wspólnocie.
Drobna uwaga - oczywiście strach przed naturą jest jednym z *wielu* narzędzi przymusu wykorzystywanych do budowania struktur władzy; ale skupimy się dzisiaj tylko na nim.
Mity o nieustannie zagrażających ludziom drapieżnikach i nieprzyjaznej przyrodzie, podobnie jak mity (znacznie bardziej oparte na faktach) o najeźdźcach, rozbójnikach i groźnych nieznajomych służą w patriarchalnym społeczeństwie zarówno do podporządkowania kobiet i dzieci władzy mężczyzny, uzasadnienia jej, jak i podporządkowania mężczyzn przywódcom, skłonienia ich do przyjmowania agresywnej postawy wobec Innego widzianego zawsze jako wrogie, obce, niebezpieczne. Zdehumanizować i pozbawić najbardziej podstawowego szacunku swoje ofiary musi żołnierz, rzeźnik, myśliwy, nadzorca niewolników, gwałciciel, także seryjny morderca - dlaczego zrównuję ze sobą wszystkie te zajęcia? Czy żołnierze i myśliwi nie są pod względem moralnym lepsi od pozostałych? Cóż, choć walka w samoobronie i polowanie z głodu mogą mieć swoje uzasadnienie, masowe zabijanie które charakteryzuje w naszej kulturze zarówno jednych, jak i drugich, a także nadbudowa ideologiczna towarzysząca tym zawodom zrównują je niestety w dół; myśliwi zabijają dla rozrywki, nie żeby przeżyć, a wykorzystywane przez imperia taktyki wojenne zawsze są kierowane przeciwko cywilom i niszczą środowisko naturalne, tym samym zagrażając wszystkim mieszkańcom danych ekosystemów. Zjawiska te w takiej formie, z jaką mamy również współcześnie do czynienia, mogły pojawić się jedynie na żyznym gruncie opresyjnego systemu społecznego.
Ale odbiegliśmy nieco od tematu; może przyjrzyjmy się, jak to “straszenie” przyrodą się odbywa. W przypadku pojedynczych kobiet oraz całych społeczeństw, muszą być one przekonane, że bez opieki mężczyzn/patriarchalnych struktur władzy nie poradzą sobie z potencjalnymi zagrożeniami (z tym wiążę się także stereotyp, że kobiety są słabe fizycznie i niezdolne do walki, a mężczyźni naturalnie silni i bitni). Ponieważ głupio byłoby przyznać, że największym zagrożeniem dla kobiet (i mężczyzn!) w patriarchacie są mężczyźni, a dla imperialnego państwa inne imperialne państwo i jego własne niezrównoważone praktyki, rolę zagrożenia przyjął niepodlegający ludzkiej kontroli świat przyrody. Katastrofy naturalne, ekstremalne zjawiska pogodowe, nieznane rośliny i ich tajemnicze właściwości, dzikie zwierzęta, a szczególnie duże drapieżniki stały się uzasadnieniem coraz liczniejszych ograniczeń wolności osobistej. Strach i pogarda dla przyrody przesiąka języki europejskie, z chyba najgorszym angielskim odnoszeniem się do zwierząt jako do rzeczy (zaimek it), z licznymi odzwierzęcymi obelgami, z frazeologią łączącą dzikość z okrucieństwem. Jednak obawy nie dotyczą tylko pojedynczych, konkretnych zjawisk i istot, rozciągają się również na całe środowisko - im mniej otoczenie zostało przetworzone przez człowieka, tym bardziej będzie ukazywane w kulturze jako niebezpieczne, tak jak gęste, stare lasy, nieuregulowane zbiorniki wodne, miejsca odosobnione i trudno dostępne.
Dzikość jako przeciwieństwo tego, co nie tyle oswojone, ale kontrolowane przez człowieka zaczęła być systematycznie wiązana ze złem, Szatanem, grzechem, pogaństwem. Imperialna filozofia podboju i wykorzystywania zasobów naturalnych była przez setki lat “ubierana” w ideologię chrześcijańską2, zmieniając ruch społeczny zapoczątkowany przez żydowskiego filozofa-pacyfistę w kolejną opresyjną instytucję, mającą na celu narzucanie określonego światopoglądu podlegającym jej osobom, światopoglądu, według którego ludzkie wspólnoty muszą odizolować się od środowiska i innych stworzeń oraz polegać na sztucznie skonstruowanych strukturach, aby były bezpieczne. Choć jako gatunek przez tysiące lat naszego istnienia żyliśmy w zrównoważonych społecznościach jako jeden z elementów dzikich ekosystemów, współczesna kultura zachodnia, nawet w swoim najbardziej świeckim wydaniu, nadal podtrzymuje tą iluzję, ponieważ stanowi ona jeden z podstawowych składników powstrzymujących ogół ludzi przed radykalnymi zmianami stylu życia - poprzez strach, że nie poradzą sobie z nieznanym, nieoswojonym, dzikim światem poza hierarchicznym społeczeństwem i jego destrukcyjnymi dla nas i naszego naturalnego środowiska praktykami.
A jednym z głównych źródeł tego strachu zostały mianowane stworzenia czyhające w dziczy, aby pożreć zabłąkanych wędrowców - choć prawda jest taka, że od tysiącleci nic na nas nie czyha w ciemności, w głębi lasu i toni jeziora; nic oprócz innych ludzi.
Wielki zły wilk
Człowiek nie ma naturalnych wrogów w przyrodzie. Wilki przed nami uciekają, niedźwiedzie są bardziej zainteresowane zawartością naszych torebek śniadaniowych, rekiny nie tylko żyją w zupełnie innym ekosystemie, ale również sądzą, że jesteśmy okropni w smaku; największe szanse ma się na bycie zaatakowanym przez któreś z wielkich kotów, pumę albo tygrysa, przy czym nadal są to szanse bliskie zeru. Pewne zagrożenie, przynajmniej w niektórych strefach klimatycznych stanowią jadowite zwierzęta, głównie węże i pająki, oraz trujące rośliny i grzyby, a przede wszystkim pasożyty i patogeny. Oczywiście zdarza się, że człowiek zostanie zaatakowany lub uśmiercony przez któreś z wymienionych, jednak i te wypadki w zdecydowanej większości wynikają z niewiedzy albo niewłaściwego i bezmyślnego zachowania rzeczonego człowieka. Trochę inaczej wygląda kwestia zwierząt udomowionych, które są od setek lat przyzwyczajone do przebywania z ludźmi. Prawdopodobieństwo, że zostanie się pogryzionym przez psa, jest wielokrotnie wyższe niż w wypadku wilka, nawet nie biorąc pod uwagę tego, jak rzadko ludzie spotykają wilki w naturalnym środowisku. I pomimo tego, że wszystko, co umieściłam w tym akapicie to zimne twarde fakty - wystarczy poszukać statystyk dotyczących ataków dzikich zwierząt i śmierci spowodowanych zatruciem, a następnie poczytać z wiarygodnych źródeł o zachowaniach “niebezpiecznych” zwierząt i ich stosunku do przedstawicieli naszego gatunku - mnóstwo osób reaguje niemal religijnym oburzeniem na wszelkie pozytywne wypowiedzi odnoszące się do postrzeganych jako groźne zwierząt, takich jak wilki, żmije, niedźwiedzie czy pumy.
Dzikie zwierzęta, przede wszystkim duże drapieżniki, są przedstawiane w naszej kulturze jako zagrożenie dla ludzi, mimo że w rzeczywistości jest wręcz przeciwnie, szczególnie odkąd wymyśliliśmy broń umożliwiającą nam skuteczne uśmiercanie ze znacznej odległości (początkowo oszczep). Nie bez powodu praktycznie wszystkie z nich wolą nas unikać - dlatego warto rozmawiać albo śpiewać w czasie wycieczek na terenach, gdzie występują, ostrzegając w ten sposób wilka czy niedźwiedzia, że się zbliżamy - a atakują wtedy, kiedy poczują, że zagrażamy im albo ich dzieciom. Chociaż nie ma drapieżników, które mogłyby zagrażać ludzkiej populacji, my dla odmiany, poprzez systematyczne niszczenie siedlisk i intensywne polowania doprowadziliśmy niemal wszystkie z wymienionych wcześniej i wiele innych gatunków na skraj wymarcia. I niektórym nadal mało, pomimo ścisłego zakazu polowania na wilki na terenie naszego kraju co roku te rodzinne, inteligentne zwierzęta są zabijane przez myśliwych, którzy najwyraźniej sądzą, że nie tylko moralność, ale również prawo ich nie obowiązuje (co mnie zdecydowanie niepokoi, szczególnie że mają dostęp do broni palnej). Myśliwi zresztą zabijają i ranią w wypadkach także całkiem sporo ludzi i psów, a jednak to wilki nadal budzą irracjonalne obawy w społeczeństwie.
Nie zawsze tak było. Członkowie animistycznych społeczności plemiennych, takich jak rdzenni Amerykanie, Słowianie i inne ludy europejskie, rdzenni mieszkańcy środkowej i południowej Afryki, Inuici i Aborygeni, traktowali drapieżne zwierzęta nie ze strachem, ale z szacunkiem. Wielokrotnie występowały one w mitach i rytuałach, często pełniąc role duchowych przewodników, opiekunów, reprezentując siłę, spryt, mądrość, sprawność; uosabiając aspekt bóstwa związany z nieokiełznaną mocą i wolą. Inicjacje rdzennych wojowników bardzo często łączyły się z “przyjęciem” cech określonych drapieżników, na terenie Europy przede wszystkim wilków, co stanowi jeszcze jeden z powodów, dla których chrześcijański imperializm cechuje się tak silną wobec nich niechęcią. Dodatkowo, oprócz uwzględnienia ich w mitologii i wierzeniach, nasi odlegli przodkowie po prostu znali zwyczaje dużych drapieżników i wiedzieli, jak żyć z nimi w harmonijnym sąsiedztwie, podobnie jak wiedzą powszechną było to, które rośliny i grzyby są jadalne i smaczne, a które niejadalne lub trujące. Żyjąc bliżej naturalnego środowiska, w sposób nieunikniony poznajemy je, odkrywamy jego niezwykłą obfitość i oswajamy to, co było niepokojące i nieznane - bez konieczności podporządkowywania ani kontrolowania jego wspaniałej różnorodności. Żadnej zdrowej relacji, również tej ze światem przyrody i naszymi licznymi współmieszkańcami Ziemi, nie da się zbudować na strachu.
Drastyczne szczegóły
Ale w jaki sposób w kulturze, szczególnie współczesnej, jest rozpowszechniany strach przed przyrodą i dzikimi zwierzętami? Rzeczywiście, kościół już nie straszy szatańską naturą w takiej skali, jak miało to miejsce w ubiegłych wiekach, choć niektóre środowiska nadal są temu winne (z drugiej strony, nie robi też zbyt wiele w sprawie niezbyt chrześcijańskiego w duchu materializmu, wykorzystywania zasobów naturalnych i zanieczyszczenia środowiska, więc można założyć, że główne instytucje chrześcijańskie pasywnie podtrzymują swoje wcześniejsze stanowiska). Mało osób mówi też już dzieciom, że jak będą niegrzeczne, to przyjdzie wilk i je pożre (mam nadzieję), nie mamy już tradycji powtarzanych ustnie opowieści ku przestrodze. A jednak setki lat podsycanego strachu wciąż dają o sobie znać, pozostaje on wpleciony, jak wcześniej wspominałam, w sam język i wyobrażenia o świecie, pojawia się w filmach i literaturze, a nawet w głośnych wątkach w social mediach. Bo, oprócz dania pokazu kompletnej nieumiejętności zrozumienia subtelnej krytyki patriarchatu, właśnie strachu przed nieokiełznanymi elementami przyrody próbują używać wszyscy mężczyźni oburzeni, że kobiety wolą spotkać w lesie niedźwiedzia niż ich. Te reakcje, ubarwione przedstawianiem niedźwiedzi jako bezwzględnych zabójców, stanowią przykład idealny próby zastraszenia kobiet do posłuszeństwa, do uznania patriarchalnej roli mężczyzn jako obrońców przed niebezpieczną naturą.

Znaczną część obowiązków w zakresie imperialistycznej propagandy i utrzymywania społeczeństwa w strachu przed dziką naturą w czasach spadku wpływów kościołów chrześcijańskich przyjęła na siebie popkultura. Przedstawianie dzikiej przyrody jako groźnej i niechętnej człowiekowi przeważa w filmach, które mają wywołać niepokój u odbiorców, takich jak horrory czy thrillery - jest to jednocześnie powtarzanie stereotypu i umacnianie go w zbiorowej wyobraźni, zazwyczaj prawdopodobnie nieświadome rozpowszechnianie konkretnej ideologii. Jak wiele z tych opowieści rozgrywa się w miejscach z dala od “cywilizacji”, ileż to razy bohaterów spotyka śmierć w zetknięciu z tajemnicami natury… Z innej strony, nie tylko w horrorach, ale w filmach niemal każdego gatunku, jeżeli już pojawiają się postaci blisko związane z naturą, wiedźmy, osoby o duchowości wykraczającej poza chrześcijańskie normy, aktywiści klimatyczni i ekologiczni, wegetarianie i weganie, czy po prostu osoby dbające o środowisko, są one przedstawiane w najlepszym razie jako ekscentryczne, a częściej dziwaczne, oderwane od rzeczywistości, być może nie do końca zdrowe na umyśle. Warto być świadomym istnienia i pochodzenia tego rodzaju narracji, abyśmy byli odporni na bezkrytyczne absorbowanie ich jako własnych.
Nie znaczy to, że straszne opowieści nie mają swojego miejsca w zdrowej kulturze. Słuchanie historii o przerażających i niewyjaśnionych wydarzeniach czy oglądanie i czytanie horrorów, thrillerów, kryminałów może być bezpiecznym sposobem rozładowywania psychicznego napięcia, zastrzykiem adrenaliny i rodzajem treningu, ćwiczenia mechanizmów, które uruchamiają się w naszych ciałach w reakcji na potencjalne zagrożenie, podobnie jak uprawianie sportu, gry logiczne i zręcznościowe. Straszne opowieści mogą również pełnić rolę edukacyjną, o ile spełnią pewne warunki; nie chodzi tu jednak o historyjki o potworach albo groźnych nieznajomych mające zmusić dzieci do posłuszeństwa, tylko o mity, baśnie przemawiające do nas na poziomie podświadomości i kształtujące psychikę i jej podejście do świata zewnętrznego. Przykładem mogą być opowieści, w których “zła” postać reprezentuje destrukcyjne popędy w psychice jednostki lub jest metaforycznym przedstawieniem zagrożeń, jakie niosą za sobą niewłaściwe zachowania3.
Jeśli chodzi o ten drugi rodzaj baśni, w wielu kulturach - zbyt wielu, aby był to przypadek - badacze mogą natknąć się na opowieści połączone wspólnymi motywami; niech za przykład w tym miejscu posłuży nam vagina dentata. Niektóre z tych opowieści kończą się ucieczką, inne nieuniknioną kastracją lub nawet śmiercią bohatera pożartego przez żeńskiego demona obdarzonego nietypowo umiejscowionym uzębieniem, a wszystkie zasadniczo stanowią przestrogę przed dokonaniem gwałtu lub stosunkiem seksualnym z dzieckiem, w zależności od początkowych fragmentów historii. W miejscach, w których przez setki lat utrzymywały się systemy patriarchalne najprawdopodobniej właśnie te opowieści uległy swoistemu odwróceniu, dając początek podaniom piętnującymi żeńską seksualność i urodę jako niebezpieczne i nie należące do tego świata, podaniom nie tyle mniej przydatnym społecznie niż ich pierwowzory, co po prostu szkodliwym. Przemieszane z wierzeniami w “wygnane” przez religie chrześcijańskie dawne bóstwa i duchy przyrody znamy je po dziś dzień jako zachowane w folklorze historie o słowiańskich zielonowłosych rusałkach, skandynawskich huldrach o krowich ogonach i anglosaskich wróżkach pozbawionych pleców, o ciałach pustych jak wypróchniałe pnie drzew (podobnie jak diabła w ludowych opowieściach, piękne demonice często można było rozpoznać dzięki jednej, szczególnej i zdecydowanie nieludzkiej cesze).
masowa produkcja żywności i przedmiotów codziennego użytku pozwoliła “przenieść” znaczną część pracowników z rolnictwa i rzemieślnictwa do innych sektorów gospodarki, co z kolei umożliwiło istnienie tak nieprzyzwoicie bogatych elit jakie funkcjonują obecnie (oczywiście tutaj również jest to tylko jeden z wielu czynników).
żeby być uczciwym, warto podkreślić, że patriarchalna, imperialistyczna filozofia skupiona na kontrolowaniu dzikiej natury skaziła wszystkie religie abrahamowe (judaizm, chrześcijaństwo, islam; oraz inne, znacznie mniejsze ruchy); XXVII-wieczny filozof Baruch Spinoza został ekskomunikowany z gminy żydowskiej między innymi z powodu głoszenia panteizmu i odrzucenia binarnego podziału duszy i materii.
interpretacja ludowych opowieści za pomocą narzędzi psychoanalitycznych to fascynująca praktyka zapoczątkowana przez Bruna Bettelheima i z powodzeniem rozwijana po dziś dzień. Szczególnie polecam lekturę “Biegnącej z wilkami” autorstwa Clarissy Pinkoli Estés, zawierającej analizy wielu mitów i baśni z całego świata związanych z archetypem Dzikiej Kobiety.